Siedziałam na ławce w jednym z pobliskich parków . Ptaki fruwały pomiędzy prószącymi płatkami śniegu . Ludzie pędzili do galerii handlowych po prezenty dla bliskich . Domy i drzewa były obwieszone lampkami, które z nocą zaczynały świecić . Latarnie powoli zapalały się i swoim blaskiem oświetlały ulice . Coraz to nowsi ludzie nadciągali do galerii . Na drzewach były prowizoryczne sopelki lodu świecące na tysiące kolorów . Zaczęły zapalać się wielkie neonowe napisy na galerii handlowej i pobliskich sklepach . Boże Narodzenie się zbliżało . Przez okna było widać ludzi ubierających choinkę i dzieci bawiące się w pokojach . Siedziałam samotna w parku . Nie było oprócz mnie żywej duszy . Nagle usłyszałam skrzypienie śniegu niedaleko mnie . Instynktownie się odwróciłam . To były człowiek . Miał wielką klatkę i siatkę . Był ubrany w obrzydliwie zielonkawy uniform . Zrozumiałam co się dzieje i zaczęłam . Mężczyzna biegł za mną . Wbiegłam do galerii handlowej, gdzie przeciskałam się między ludźmi . Wyszłam tylnym wyjściem . Śnieg padał coraz mocniej i było coraz zimniej . Wiatr hulał pomiędzy budynkami . Pędem pobiegłam przed siebie . Wychodząc z miasta zauważyłam las . Weszłam do niego . Było zaskakująco cicho . Położyłam się na mchu pod drzewem, aby przeczekać tą noc .
Rano obudziłam się wychłodzona . Moja sierść była cała posklejana .
- Jeszcze tego brakowało - burknęłam pod nosem rozczesując sierść łapą.
Poszłam na zwiady lasu . Doszłam do strumyka . Był cały zamarznięty, oprócz małej stróżki wody, która przedzierała się między lodowymi ,,wzgórzami'' . Wzięłam parę łyków chłodnej wody . Nagle zauważyłam ciemno czekoladowego psa, prawie czarnego, spoglądającego na mnie zza drzewa . Odwróciłam się w jego stronę . Uciekł .
- Chyba aż tak źle wyglądam - mruknęłam pod nosem - chyba też bym uciekła .
Za sobą usłyszałam cichy szept :
- ...
<Doo ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz