-W sumie - powiedziałam cicho - to mogę.
Mały piesek uśmiechnął się,po czym wyruszyliśmy na polanę.Zobaczyliśmy małego,rudego zająca.To będzie zbyt łatwe...Musi sobie dać radę,bo jak nie...Nie wiem co z nim zrobię.Dałam znak głową Korkowi,który zaczął skradać się.Pod wiatr..no nie.
-Korek... - wyszeptałam łapiąc się za głowę.
Królik zaczął uciekać,pies nie mógł go dogonić więc ruszyłam za zwinnym królikiem,zatarasowałam mu drogę.Zwierzę tak się spłoszyło,że zorientowane trafiło prosto w łapy Yorka.
-Musisz się jeszcze wiele nauczyć - uśmiechnęłam się,ale krzywo.
Piesek także uśmiechnął się.Tak! Pierwszy raz doprowadziłam kogoś do uśmiechu! Ale po chwili to znikło z mojej twarzy...
-Wiesz...Może zapoluję na coś większego i razem zjemy? - wzruszyłam "ramionami"
-Pewnie! - zaszczekał York.
Poszliśmy do lasu,gdzie pasło się stado saren.
-Dobra mały - powiedziałam - patrz,i się ucz.
Zaczęłam się skradać w wysokiej,trochę "zmarnowanej" trawie.Spojrzałam po burych sarnach,po czym podeszłam bliżej,rzuciłam się na samicę,która najwyraźniej nawet mnie nie zauważyła bo...Od razu padła.Reszta stada uciekła.
-To było łatwe,za łatwe... - mruknęłam
Korek wyszedł z ukrycia,po czym powiedział:
Koreczek? xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz