wtorek, 30 grudnia 2014

Od Wezy CD Kory

Ucieszyłem się, że ktoś zwrócił na mnie uwagę i chyba zaprosił na spacer. Szliśmy otępiałym krokiem ku polanie. Co jakiś czas przed moimi oczyma czmychał jakiś zwierzak.
Nim się zorientowałem przyspieszyliśmy kroku. Nie jestem jakoś wysportowanym psem, zwłaszcza bez rozgrzewki. W końcu zaczęliśmy biec, a ja zacząłem dyszeć z przemęczenia... tak, taki Weza chojrak... xD
Otworzyłem paszczę. Zacząłem wręcz cwałować jak koń. Kora została w tyle. Odwróciłem łeb i chciałem się zatrzymać, ale gdy znów się rozpędziłem na moją drogę wpadło ogromne cielsko zwierza. Ja, oczywiście zamiast potknąć się i wstać na równe nogi, musiałem wyrąbać się na zwierzu. Kiedy wylądowałem na błocie po oczy zorientowałem się, że żyjątko zastawiające mi drogę, to mój wierny kompan Boguś, który jakby nigdy nic ciągnie następne drzewko do nowej żeremi.
-Cholera! Bogdan! -krzyknąłem
Zwierzak odwrócił w moją stronę łeb i wyciągnął łapkę, machając mi. Wyszczerzył zęby i zadowolony zaczął przeciągać badyl na drugą stronę. Po chwili zobaczyłem biegnącą za mną Korę. Miałem krzyknąć, aby ją ostrzec, ale no cóż... nie zdążyłem. Kora przewróciła się na kawałku drewna. I wylądowała w błocie, tak jak ja. Tyle, że ona miała takie szczęście i ustała na nogach. Otrzepała się i zrzuciła z łap brud, a ja biedny leżałem z bajorze cały umazany tym świństwem... A doskwierał mi jeszcze fakt, że błoto powoli zamarzało i było lodowate. W końcu zebrałem się na siły i wstałem. Zacząłem trząść się z zimna. Widząca to Kora zaczęła się śmiać.
-Nie wiem czy to takie śmieszne..- powiedziałem z oburzeniem.


<Kora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz