Byłam zmęczona włuczeniem się po lesie,bez celu...Straciłam jedyną osobę na której mi zależało i jedyna mnie pokochała.Cały czas w mojej głowie krążyły szepty,pomruki...których nawet nie rozumiałam..Zatkałam uszy łapami, nie chciałam ich już nigdy odetkać...Ale przerwała to przebiagająca sarna,biegła prosto na mnie.Moje źrenice powiększyły się a łapy zaczęły szykować się do biegu,zanim zwierzę mnke staranowało mnie, odskoczyłam w krzaki.Po chwili z nich wyszłam i otrzepałam się. Zobaczyłam rudego psa,chyba Terier Irlandzki. Zmarszczyłam czoło i natychmiast podszedłam do jedzącego psa.
-Ej?! Chciałeś mne zabić przez to głupie polowanie?! - warknęłam sucho
-Nie rozumiem? - uniusł lewą "brew" pies.
-Ta sarna prawie mnie staranowała..- powiedziałam łagodniej,ale łapiąc się za głowę.
-Przepraszam... - mruknął pies ale uśmiechnął się lekko - Maxwell.
Zrozumiałam to jako przedstawienie się,więc odpowiedziałam:
-Beatrice,możesz mówić Tris.
-Okej,Tris - uśmiechnął się -Moja siostra ma tu sforę...może dołączysz?
-Niech ci będzie,Max - uśmiechnęłam się cwano.
-A ci co? - zmarszczył czoło pies.
-Nic w porównaniu do ciebie - parsknęłam śmiechem ~ już go lubię ~ pomyślałam.
-W sensie? - Max również się zaśmiał
-W sensie,że jesteś śmieszny - uśmiech nie znikał mi z twarzy,pies zaśmiał się.
-Teraz kwestia stanowiska - przewrócił oczami - Choćmy do Omegi,ona zdecyduje...
Pies zaczął iść,nie chciałam mu zawracać głowy więc o nic więcej nie pytałam.Poszłam za nim.Tereny były naprawdę piękne,już mi się podobało.Zapomniałam o przeszłości...
-To tutaj - wyrwał mnie z zamyślenia pies,gdy doszliśmy do jaskini.Wyszła z niej ruda terierka,trochę niższa od Maxa.
- Maxwell...Znasz ją? - odezwała się.
-Tak...- mruknął - To Beatrice,chciałaby dołączyć.
-Dobrze...- zamyśliła ci suczka - jestem...
-Omega. - parsknęłam przerywając samicy.
-Skąd wiedziałaś?
-Twój brat wie o tobie więcej niż ty o sobie - powiedziałam gładkim tonem.
-Jakie wybierasz stanowisko?
- No..Ile macie szpiegów?
-Dwóch.
-A myśliwych? - zapytałam ponowne od niechcenia
- Na razie ani jednego - wtrącił się Maxi
-Nawet o sforze wiesz więcej niż ona o siebie - powiedziałam ociągalsko
-To? - Omega wyglądała na zniecierpliwioną.
-Niech będzie myśliwy - westchnęłam
-Dobrze,Maxwell? Możesz ją oprowadzić?
-Pewnie - Maxi uśmiechnął się
~*~
-Gdzie jesteśmy? - zapytałam po pół godzinnej podróży
-Blisko wodospadu - zamyślił się pies - ile masz lat? Zamurowało mnie
- A po co ci to ? - warknęłam cicho
-Warto zapytać.
-Półtora roku - parsknęłam - a ty?
- 5 lat i 8 miesięcy.
-Jak już się trochę lepiej poznaliśmy...- przewróciłam oczami - to rozciągnijmy kości
-co...?
Wskoczyłam przed psa i zaczęłam biec,pies za mną.
-Ale ty nie wiesz gdzie ten wodospad!
- bla,bla,bla - mruknęłam i pobiegłam dalej.
Poślizgnęłam się o małą taflę lodu,wpadłam do wody.Max OCZYwiśnie też.Gdy nasze głowy wypłynęły z pod wody zaczęłam się głośno śmiać.Mokry Maxwell wyglądał jak szmata.
-Z czego ty tak rychrasz? - nastawił uszy patrząc się jak idiota
-Przejrzyj się w wodzie! - nadal nie przestawałam się śmiać.
-Aaaa! - Max czym prędzej wyszedł z wody i się otrzepał.wyszłam za nim- I co? - uśmiechnął się cwano.Nadal trochę pośmiechiwałam.
-Maxwell...
-Co?
-Jesteś taki...taki puszysty! - wybuchłam śmiechem jeszcze bardziej niż wcześniej.
Pies krzyknął,po czym wytarzał się w trawie.Jeszcze raz się otrzepał,nadal pośmiechiwałam.Poszliśmy ciut dalej i usiedliśmy na trochę spalonej trawie.Nagle odezwałam się ze spuszczoną głową,ale uśmiechając się:
-Wiesz Maxwell..Pierwszy raz czuję jakbym znalazła prawdziwego przyjaciela...
Pies spojrzał na mnie troskliwie,z nutką współczucia.
-I wiesz...Naprawde cię polubiłam...
<<Maxwell? Uff...Ale się napisałam xP>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz