- A najwidoczniej ci go brakuje. - Powiedziała Tay i spojrzała się na psa.
- Ale jego brak mi nie przeszkadza. - Odpowiedział San. - Da się z tym żyć.
W sumie trochę zdziwiło mnie jego podejście do świata. On był taki od zawsze, czy tylko od odejścia Kory? Wolałam go nie pytać i nie znać odpowiedzi.
- Żebyśmy teraz tylko nie zachorowali. - Taylor dodała swoje.
- Tay, nie przesadzaj. - Odparłam.
W tej chwili obydwie spojrzałyśmy się na psa. Patrzył się w górę, najprawdopodobniej na niebo. Był zamyślony, i to bardzo... Jakby odcięty od świata...
- Tay, co mu jest? - Szepnęłam to suczki.
- Nic, on zawsze taki był. - Odpowiedziała, dalej patrząc się na Sanito. - Przed odejściem Kory było lepiej...
San dalej nic nie mówił i ciągle patrzył się w to samo miejsce.
- San, żyjesz? - Spytałam psa.
<San? Tay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz