sobota, 21 marca 2015

Od Mangi CD Nike

- Nie na niby - zaśmiałam się, i Nike też się uśmiechnął. - Głupia jestem, wiem.
- Niee - Nike podszedł do mnie i mnie przytulił. Uśmiechnęłam się, i odepchnęłam go żartobliwie.
- Patrz jaka piękna pogoda - wskazałam łapą, na otwór jaskini, gdzie wylewało się słoneczne światło. - Może wyjdziemy i pójdziemy nad jezioro? No, chodź, jest już wiosna, woda będzie ciepła!
- Heh, no dobra - Nike zdawał się być trochę zdziwiony moją nagłą zmianą nastroju. Pociągnęłam go za łapę i wybiegliśmy z jaskini.
<> <> <>
Nad jeziorem bawiło się dużo psów, ciesząc się z nadejścia wiosny.  Ja też się cieszyłam. Zniknęło zimno i  srogie warunki, zrobiło się ciepło. Stopił się śnieg, urosła trawa. Zniknęły opady, pojawiło się słońce. Pojawiło się, też więcej zwierzyny. Słuchać było wyraźnie  śpiew ptaków, z czego mogłam wyróżnić parę. Słowik, kukułka, dzięcioł. Nad niebem nadleciał klucz dzikich gęsi, wracających z Afryki do nas. Ich wielkie skrzydła rzucały cień na jezioro. Przy szuwarach pojawiły się rodziny kaczek. Jak się dobrze przyjrzało wodzie, na dnie można było dostrzec cienie ryb. Przy uchu przeleciała mi pszczoła, która szybko dopadła, pojedynczą stokrotkę, na łące. Gdzieś indziej wypatrzyłam motyla.
 Paź królowa, z wdziękiem usiadła mi na nosie. Zrobiłam zeza, po czym zdrowo psiknęłam, Wokół mnie, jak confetti, zafalowała moja biała sierść.
- No super. Liniejemy - zaśmiałam się i zagarnęłam garścią martwe włosy z grzbietu Nike.
- Przynajmniej zrzucimy tą warstwę grubych futer zimowych - uśmiechnął się.
W wodzie pływało pełno kolorowych, różnej maści włosów i sierści.Wszystkie psy liniały na wiosnę.
Nadleciał ptak, którego rodzaju nie mogłam określić i wyłowił pęk jasnych włosów jakiegoś długowłosego psa. Poleciał na wysoką sosnę. Prawdopodobnie po to, aby wyścielić nim gniazdo, dla piskląt. A ja niedługo będę miała swoje. Tyle, że nie pisklęta, tylko szczenięta.
- O patrz! Baazieee! - zapiszczałam, wskazując na osobne drzewo, o grubym i nie wysokim pniu, z którego wyrastały proste i podłużne gałązki, pięknego odcieniu drewna. Na gałązkach mieniły się w słońcu, szare puchate kuleczki. Niczym szczeniaczki, hihi.
Podbiegłam do drzewa i ułamałam jedną gałązkę.  Po czym bez zastanowienia odgryzłam jedną kuleczkę.
- Zwariowałaś!? Nie jedz tego! - zaśmiał się Nike.
- Czemu, jest dobre. - wzruszyłam ramionami.
- Wiosna ci odbija - zaśmiał się po raz kolejny.
< Nike?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz