Przez moją świadomość przedarł się głos. Chcąc nie chcąc, przekrzywiłem głowę w stronę suczki która właśnie wypowiedziała owe niezrozumiane słowa.
Rzuciłem jej pytające spojrzenie.
- Słyszałeś co do ciebie mówiłam? - zapytała niepewnie Lucy.
- Nie. Możesz powtórzyć?
- Pytałam się, czy żyjesz - zachichotała.
- Raczej tak - odparłem całkiem poważnie.
Nagle odezwała się milcząca dotąd Taylor.
- Zaraz wracam. Czekajcie na mnie Okey?
- Ok - odparła Lucy. Taylor zniknęła za drzewami. Przez chwile nastała cisza. Usiadłem. Wbiłem wzrok w ziemię. Kątem oka widziałem jak Lucy co chwila otwiera pysk po to aby go zamknąć, jakby chciała coś powiedzieć ale nie mogła się przełamać. W końcu odezwała się cicho i niepewnie.
- Tak właściwie... Kto to Kora?
Skuliła się po wypowiedzeniu tych słów, jakby tym pytaniem wbiegła na strefę atomową. Widząc to odparłem.
- To jest tak że nie chcę o niej rozmawiać. Kora była moim pierwszym i prawdopodobnie ostatnim przyjacielem. Okropnie mi szkoda, że odeszła, chociaż pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że ja ją naprawdę lubiłem. Trudno to po mnie poznać, prawda?
Odetchnąłem. Poczułem się lepiej, jakby kolczasty drut wokół serca rozluźnił uścisk. Kora miała rację, że otwartość na psy czasem pomaga.
Lucy przyglądała mi się przez chwilę tak uważnie, że chyba zdałem sobie sprawę co chciałaby w tym momencie zapytać. Wyprzedziłem ją szybko:
- Nie, nie byłem w niej zakochany.
Lucy zaśmiała się.
A w życiu. Moim zdaniem związanie się z kimś ponad życie jest jak niewolnictwo od drugiej osoby. Co z tego, że ją kochasz, ale to niewolnicze
< Lucy? Tak, wiem dziwne to opowiadanie xD >
Rzuciłem jej pytające spojrzenie.
- Słyszałeś co do ciebie mówiłam? - zapytała niepewnie Lucy.
- Nie. Możesz powtórzyć?
- Pytałam się, czy żyjesz - zachichotała.
- Raczej tak - odparłem całkiem poważnie.
Nagle odezwała się milcząca dotąd Taylor.
- Zaraz wracam. Czekajcie na mnie Okey?
- Ok - odparła Lucy. Taylor zniknęła za drzewami. Przez chwile nastała cisza. Usiadłem. Wbiłem wzrok w ziemię. Kątem oka widziałem jak Lucy co chwila otwiera pysk po to aby go zamknąć, jakby chciała coś powiedzieć ale nie mogła się przełamać. W końcu odezwała się cicho i niepewnie.
- Tak właściwie... Kto to Kora?
Skuliła się po wypowiedzeniu tych słów, jakby tym pytaniem wbiegła na strefę atomową. Widząc to odparłem.
- To jest tak że nie chcę o niej rozmawiać. Kora była moim pierwszym i prawdopodobnie ostatnim przyjacielem. Okropnie mi szkoda, że odeszła, chociaż pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że ja ją naprawdę lubiłem. Trudno to po mnie poznać, prawda?
Odetchnąłem. Poczułem się lepiej, jakby kolczasty drut wokół serca rozluźnił uścisk. Kora miała rację, że otwartość na psy czasem pomaga.
Lucy przyglądała mi się przez chwilę tak uważnie, że chyba zdałem sobie sprawę co chciałaby w tym momencie zapytać. Wyprzedziłem ją szybko:
- Nie, nie byłem w niej zakochany.
Lucy zaśmiała się.
A w życiu. Moim zdaniem związanie się z kimś ponad życie jest jak niewolnictwo od drugiej osoby. Co z tego, że ją kochasz, ale to niewolnicze
< Lucy? Tak, wiem dziwne to opowiadanie xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz