-Nie martw się, poszukamy jej razem... -westchnęłam.
Zaczęliśmy rozglądać się po całej polanie. Nigdzie nie było ani śladu.
-Leż, ja poszukam. - powiedziałam widząc zmęczenie Despero.
-Ale... - pies przez chwilę się wahał, jednak gdy zobaczył moją stanowczą minę nie ważył się protestować.
~***~
Biegłam przez lasek, gdy nagle coś odbiło światło słoneczne prosto mi w oczy oślepiając mnie tym na parę sekund.
-Obroża... - mruknęłam i na ślepo podeszłam do przedmiotu. Podniosłam ją i ruszyłam z powrotem na polanę.
~***~
Parę wydarzeń później:
~***~
-Masz... - rzuciłam psu obrożę.
-Dziękuję Taylor, jesteś wielka! - krzyknął uradowany, widząc moją zapłakaną minę zmienił ton. -Coś się stało?
Parę moich łez kapnęło na ziemię. Zdołałam wykrztusić tylko jedno słowo.
-Odszedł...
Zaraz po tym upadłam na ziemię. Nie miałam siły wstać i nie chciałam mieć na to siły... Woda z moich oczu lała się strumieniami, jednak niczego nie mogłam z tym zrobić. Po prostu leżałam na ziemi żałośnie i nie zamierzałam z niej wstać...
<Despero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz