-On by tego nie chciał... Nie po to odchodził, żebym za nim łaziła... Przynajmniej tak myślę... - szepnełam. Powoli się podniosłam. Despero miał rację, czasu nie cofniemy...
-Chcę przez chwilę pobyć sama... - powiedziałam cicho i nie czekając na odpowiedź psa ruszyłam przed siebie. Parę minut później byłam już w miejscu, gdzie sfora graniczyła z górami. Weszłam wązką ścieżką i podeszłam do przepaści. Lubiłam siadać w tym miejscu i patrzeć na rzekę płynącą na dole. Ostre skały towarzyszące jej sprawiały, że upadek groził śmiercią na miejscu. Westchnęłam.
~A gdyby tak skoczyć? Nie! Obiecałam Despero. - przegoniłam złe myśli ~Z resztą Max by tego nie chciał... Chyba...
Nagle usłyszałam głos.
-Taylor, jesteś tam? - od razu wiedziałam, że to Dess. Pewnie zaniepokojony ruszył za mną.
-Tak. - powiedziałam i otarłam łzy.
Faktycznie chwilę później zza rogu wyłoniła się sylwetka psa. Podszedł do mnie i usiadł obok mnie. Spojrzał na mnie tak, jakby z mojej twarzy mógł wyczytać, co dokładnie tu robiłam. Po chwili odwrócił wzrok i spojrzał w dół, na rzekę. Ja również skierowałam tam swój wzrok.
<Dess?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz