piątek, 30 stycznia 2015

Od Lolli C.D. Negro

Spojrzałam na niego zdziwiona i powiedziałam:
- Nie uważasz, że to nie mam sensu?
- Ale co...? - Chyba  nie rozumiał.
- To, że najpierw karzesz mi sobie iść, a potem sam za mną idziesz. Totalny Non - Sens!
Nie wiedział co powiedzieć. Milczał. Chyba zrozumiał, że nie jestem słodką, niemądrą lalunią. W końcu wydukał:
- ...S...o...r...r...y...
- Nic się nie stało. No to chodź, jak masz iść.
( Negro? Też nie mam weny XD)

Od Snipera CD Fatamorgany

- Dla mnie to ładne imiona dla dziewczynek to Iceland czyli Ice i Shelly. Ale twoje też są ładne - uśmiechnąłem się.
- Mogą być - powiedziała.
- A teraz połóż się i odpocznij, ja zastanowię się jeszcze nad imionami, upoluję coś z Eragonem i szybko wracam.
- Okej...-położyła mi głowę na karku, po czym gwałtownie się przesunęła i jęknęła.- No idź już...
- Zaraz wracam! - krzyknąłem i wybiegłem z jaskini.
Ale heca! Ja ojcem! Ja, Sniper! Trzeba będzie powiedzieć alfie. Pobiegnę do niej.

Od Negro CD Lolli

Przymrużyłem oczy. Co ona się tak na mnie uwzięła?!
-Posłuchaj nie chce się narzucać ale nie lubię towarzystwa...-powiedziałem jakoś tak spokojniej.
-Dobra już idę..-powiedziała i ruszyła w swoją stronę. Ja jednak jakoś tak dla żartu szedłem w krok w krok za suczką. W końcu ta się obruciła i...
(Lolla wiem ,że krótkie nie ma weny..)

Od Fatamorgany CD Sniper'a

-Gratulujemy! Zostaniesz ojcem!-powiedziała medyczka ledwo hamując uśmiech. Gdy medyczka wyszła z jaskini wymieniłam spojrzenia ze Sniper'em. Ja zostanę matką? Nie wierzyłam własnym oczom ,że już niedługo zostanę matką. Wstałam z legowiska i zaczęłam kręcić sie w koło.
-Ja matką ja matką.-mówiłam do siebie nie zwracając uwagi na Sniper'a
-Fata?-zapytał z niepokojem pies
-Nie przeszkadzaj jeszcze nie skończyłam monologu wewnętrznego!-powiedziałam i mówiłam dalej do siebie.
-Masz imiona?-zapytał zaciekawiony moim zdaniem na ten temat pies. Uspokojona tym pytaniem usiadłam na tyłku i zaczęłam się zastanawiać. Una! Nie... Hammer! Nie..Tina! Nie.. Żadne imię mi nie pasowało. Po chwili poczułam nagły napływ myśli. W końcu mogłam mu odpowiedzieć.
-Oh Sniper! Mam!-zamerdałam wesoło ogonem. Jak się cieszyłam ,że w końcu znalazłam odpowiednie.
-Jakie?-zaciekawił się bardziej pies. Oczy wyszły mu prawie z orbit.
-Będzie tak chłopiec to będzie Fog dziewczynka to będzie..Sniper mogę podać dwa dla dziewczynek?-zapytałam teraz ja
-Jasne!-przytaknął wesoło głowom.
-Snow, Fast Forest.-uśmiechnęłam się do psa
(Sniper :3)

Od Lolli C.D. Negro

Oj...jak ja nie lubiłam takich psów. Wiecznie zrzędliwe i niemiłe. Mimo wszystko  kontynuowałam rozmowę.
- Dokąd się wybierasz?
- Idę polować. - Posłał mi znaczące spojrzenie, mówiące - "Idź stąd"
Poszłam. Nie miałam ochoty się z nim wykłócać ani rozmawiać. Dalsza część dnia minęła spokojnie, bez niespodzianek. Jednak gdy wieczorem spacerowałam nad jeziorem, ujrzałam sylwetkę psa. Podbiegłam z ciekawości. Dostrzegłam w nim spotkanego psa. Już chciałam się odwrócić, i nie zwracając na niego uwagi odejść, ale pies odwrócił się i zawołał do mnie:
- Znowu ty...?!
- Tak, ja.
- Po co ty tu przyszłaś??
- Po nic. Przechodziłam tędy przypadkiem. - Odparłam obojętnie.
( Negro? Na przyszłość pamiętaj, że imię mojej suczki pisze się przez 2 "l" w środku )

Od Snipera CD Fatamorgany

Nagle suczka znowu jęknęła i przewróciła się na grzbiet. Podszedłem do niej i polizałem ją po pysku.
- Co jest? Co cię boli?...
- Nic... Idź zapolować...
- Jak będzie bardziej bolało to powiedz medyczce, żeby mnie zawołała, będę blisko.
Posłusznie poszedłem zapolować po chwili, gdy upolowałem już dwa zające podbiegła do mnie Taylor i krzyknęła coś żebym pobiegł do jaskini. Zostawiłem zające i pobiegłem jak najszybciej do Fatamorgany. Gdy znalazłem się obok niej medyczka powiedziała poważnie:
-...
( Fata? )

Od Nike'a CD Manga

- A ta tu?- spytałem- Widać, że świeża- ciągnąłem dalej
- Skąd wiesz?!- spytała suczka trochę zmieszana, ale nie okazywała tego po sobie
- Bo po tej walce z dobermanami też mam jednąnie dużą obok klatki piersiowej, a poza tym wcześniej jej nie miałaś- ciągnąłem spokojnym tonem
Suczka spojrzała na mnie pytająco, ale była też zdziwiona.
- To może powiesz co tam się stało? Bo po słowach jednego z dobermanów jakoś mnie to zastanawia "On się nią zajmuje"?- spytałem i spojrzałem na Mangę troskliwie
Ta zrobiła niepewną minę.
- Od kiedy jesteś taka niepewna?- spytałem i się uśmiechnąłem
- No, ale to było tak szybko... Ja nie chviałam tego, on był szybszy i silniejszy...- mówiła szybko
Położyłem jej łapę na pysku, aby się uspokoiła.
- Powiesz na spokojnie o co ci chodzi?- spytałem
< Manga? >

Od Mangi CD Nike

Trawa zafalowała pod tchnieniem wiatru. Zatoczyłam ogonem pusty półokrąg po ziemi. Nike usiadł obok. Czułam jego ciepło na lewym boku. Przysunęłam się trochę bliżej, aby móc pochłonąć jak najwięcej tego ciepła. Jednak kiedy zrobiłam lekki ruch, syknęłam. Nike spojrzał na mnie pytająco. Przesunęłam łapą po swoi  boku. Na klatce piersiowej, za ramieniem (przepraszam, nie znam się na budowie psa) wyczułam podłużny pas skóry bez sierści. Ten wstrętny Aben rozciął mi skórę. Zostawił bliznę. Nike spojrzał na mnie z troską w oczach, ale ja tylko pokręciłam głową z uśmiechem. Pies zawahał się po czym odparł:
- Ile masz takich blizn?
- Dobre pytanie. Zawsze chciałam komuś o nich powiedzieć - na mój pyszczek wpełzł uśmiech radości.
- Tą zostawił mi Skillet, pies z mojego gangu ulicznego - podprowadziłam sierść na karku pod włos, aby ukazać długą bliznę ciągnącą się pomiędzy łopatkami. - Podczas jednego z pojedynków dla zabawy. Ale była wtedy beka!
Nike powstrzymał się od parsknięcia. Wiedział, że czasem jestem w stanie traktować ból jako zabawę.
- Tą zostawił mi tamten wilk, pamiętasz? - wskazałam na ucho gdzie widniało lekkie naderwanie.
- Pamiętam - Nike wprawił ogon w lekki ruch.
- Mieliśmy kiedyś taką akcję ..- zaczęłam snuć historię. - Że Nuto z naszego gangu, został porwany przez hycla. Wraz z Kaflem mieliśmy misję odwetową . Wtedy poranił mnie kot ze wścieklizną.
Znów musiałam podprowadzić sierść pod włos, aby ukazać trzy krótkie pociągnięcia przez prawe udo. Większość już była stara, sierść je zakryła.
- Wtedy sama zachorowałam na wściekliznę - zaśmiałam się. - To była taka chora ochota zaatakowania wszystkiego co się rusza. Na szczęście dostałam szybką szczepionkę. Zamknęli mnie w klatce, ale uciekłam. Jak to ujął Kafel, nawet przy tej chorobie nic się nie zmieniło.
< Nike?>

Od Taylor "A jednak nie potrafię odejść..." (do kogoś)

Każdego dnia widując go chociażby chodzącego po sforze czułam wielki ból... I ta pustka w sercu... Chciał, żebym była szczęśliwa, ja jednak nie potrafiłam. Najgorzej znosiłam pary, na ich widok nie umiałam powstrzymać łez... Ale co złego w byciu zakochanym? 
Często widywałam go z Shirą... Powtarzałam sobie, że może to tylko przyjaciele, jednak nie miałam pewności, czy nie zakochał się w innej... A z resztą to nawet lepiej... Raz idąc do jaskini medyków natknęłam się na te dwójkę... Śmieli się. Była szansa, że mnie nie zauważył, jednak marna... Na wszelki wypadek spuściłam łeb, żeby nie widział, jak płaczę... 
Nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Z każdym dniem ból stawał się większy i większy... Przestałam się odzywać, nawet jako medyczka. Aria robiła większość za mnie, raz nawet sama wykonała trudną operację. Nikomu by mnie nie brakowało. Szybko mogłaby mnie zastąpić.
Przestałam jeść... Wielu wypominało mi, że wyglądam jak szkielet, ale mnie wielu nie obchodziło. Obchodził mnie tylko on. 
W takim stanie ruszyłam do jaskini Omegi. 
-Tak? - spytała radośnie, jednak gdy mnie zobaczyła w jej oczach zagościło zdziwienie.
-Ja... - zaczęłam zachrypniętym głosem. Musiałam odkaszlnąć, dawno go nie używałam... -Ja odchodzę... - szepnęłam. 
Powoli z pyszczka suczki zniknął uśmiech.
-Ale jak to? Dlaczego? - spojrzała na mnie pytająco unąsząc jedną brew... Tak, jak jej brat... 
Do oczu napłynęły mi łzy. 
-Ale jakiś czas temu widziałam cię uradowaną... 
-Wszystko się zmieniło... - parę łez spadło na podłogę. 
-Coś się stało? - tym razem powiedziała bardziej troskliwie.
-Nic takiego... - spuściłam łeb i ruszyłam ku wyjściu. Może kiedy umrę poza sforą nikt nie zauważy... 
Nie dałam rady biec. Wlokłam się powoli przez głęboki śnieg, w którym wręcz tonęłam. Gdy miałam przekroczyć granicę sfory coś we mnie pękło. Chciałam ruszyć czym prędzej jak najdalej PoC, ale łapy odmówiły mi posłuszeństwa. To przez zmęczenie, czy może nie potrafiłam opuścić tej sfory? Spoczywały tu wszystkie moje wspomnienia... Odpowiedź była prosta. Nie potrafiłam tego zrobić. Nadal go kochałam... Wiedziałam, że nigdy nie przestanę i nie pokocham nikogo innego. Lepiej zmusić łapy do współpracy... Jednak...Miałam wrażenie, że on by tego nie chciał... Ale raczej lepiej jest umrzeć poza sforą, czego nawet by nie zauważył, niż patrzeć na niego cierpiąc... 
Zaszło słońce i zaczęło robić się coraz zimniej. Poczułam ogromny głód... W dodatku czułam na sobie wzrok wilków. Nie dałam rady uciekać... Nie dałam rady się ruszyć. Czyli taka śmierć mnie czeka? Zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Nie mogłam ustać, byłam za słaba. Upadłam na ziemię. Wilki odpuściły nie widząc we mnie niczego użytecznego. Parę nawet po mnie przeszło i ruszyło w głąb Pack'u. Zamknęłam oczy czekając na śmierć i wtedy usłyszałam odgłosy walki. Ktoś walczył z wilkami. Nie poznałam go po zapachu, ale czułam, że jest z sfory. Po chwili wszystko ucichło. Słyszałam kroki w moją stronę. Po chwili ktoś podniósł mnie i wsadził na grzbiet. 
-Dlaczego to robisz? Możesz mnie spokojnie zostawić... - szepnęłam. Zakręciło mi się w głowie. Mój i tak słaby głosik o dziwo był słyszalny... 
<Ktoś?>

czwartek, 29 stycznia 2015

Od Maxwell'a C.D. Shira

- To bez znaczenia... - westchnłem.
- A co ty taki ponury znowu? - uniosła brew i uśmiechnęła się.
- Powiem tak: czasami lepiej nie słodzić, bo można przesłodzić - odparłem spokojnie.
- Coś się stało? - zapytała, choć w gruncie rzeczy bardziej brzmiało jak stwierdzenie.
Kiwnąłem jej delikatnie łebkiem.
- Nieważne, na pewno nie dla Ciebie - lekko prawieże niewidocznie uniosłem kąciki ust.

<?>

Od Maxwell'a C.D. Taylor

- Przepraszam... - szepnąłem - Nie tak miało się to skończyć... - dodałem prawie bezgłośnie.
Wyszedłem z jaskini. Niby wszystko jak zawsze... Ale... Z nią nie było jak z innymi... Do niej chyba jedynej coś poczułem...
~***~
Co dziennie co raz wcześniej słońce witało do mojej jaskini, co dziennie znów oglądałem świat samotnie, jakoś inaczej... Ale jak na to patrzeć, gdy widzę, że wszystko tracę? Pamiętam z nią każdą chwilę... Nie chciałbym jej z nim spotkać, możliwe, że któryś z nas tego nie przeżyje... Była tylko przez chwilę, uciekło razem tyle życia... To pewnie moje schizy, pierdolona, chora głowa... Nie wiem co nam będzie dane. Niech dobrze sobie wszystko poukłada...

Od Fatamorgany CD Sniper'a

-Pyszna woda..pyszne życie.-zaśmiałam się pod nosem. Poszliśmy na polankę. Położyłam się na zimnym śniegu. Nagle poczułam że zdrętwiałam. Pomyślałam że samo przejdzie ale nie..Jakoś tak samo się to zrobiło i samo nie przeszło. Zaczęłam panikować. Sniper pomyślał ,że żartuje lecz po chwili przekonał się ,że to nie żarty. Poszliśmy do medyka a ten stwierdził ,że muszę odpocząć.
-Ale ja muszę polować!-powiedziałam w mojej i Sniper'a jaskini.
-Teraz to ja tym się zajmę. Wież co powiedział lekarz. Masz odpoczywać.-powiedział szybko.
(Sniper powrócił mój laptop ^^)

Od Taylor CD Kory

Ruszyłam ile sił w łapach i już bym ją złapała, gdyby nie ogromne, powalone drzewo. Było za duże do przeskoczenia, przynajmniej dla takiej małej rasy... Szczególnie takiej małej rasy z lękiem wysokości. Kora przeskoczyła bez trudu, ja zaś musiałam się zatrzymać.
-Nie gonisz mnie? - usłyszałam głos suczki z drugiej strony przeszkody.
-Nie przeskoczę tak wielkiego drzewa. - zaśmiałam się lekko, po czym obiegłam je i klapnęłam w plecy zaskoczoną suczkę. Myślała, że wciąż tam siedzę.
-Berek! - krzknęłam i ruszyłam przed siebie. Odwrółam się, żeby spojrzeć na suczkę, gdy poślizgnęłam się na lodzie i na tyłku pojechałam prosto w wodospad. Wprawdzie były może dwa stopnie na minusie, ale część wody nie była w stałym stanie skupienia, przez co wleciałam do lodowatej kąpieli. Kora pomogła mi wyjść.
-Chyba na razie musimy przerwać za...za...za... APSIK. - kichnęłam.
-Zabawę. - dokończyła za mnie śmiejąca się suczka.
Kiwnęłam głową. Ruszyłyśmy do mojej jaskini, gdzie opatuliłam się w skórę.
-Co teraz ro...ro...ro... APSIK! - tym razem kichnęłam głośniej. -Robimy? - dokończyłam.
<Kora? Nie zaraź się XD>

Od Taylor CD Despero

-Spotykamy się, bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi! - warknęłam, a wtedy pies ścisnął mnie za gardło. Zaczynało mi brakować powietrza, gdy wpadłam na pewien pomysł. Ugryzłam psa w łapę, a ten od razu mnie puścił.
-Powiem wam, gdzie ta obroża. - spojrzałam na Despero. Wyglądał, jakby chciał mnie zabić. -Zaufaj mi. - powiedziałam bezgłośnie, na co pies nieco się uspokoił. Ruszyłam w odwrotnym kierunku, niż schowana obroża.
-Ja sama nie wiem, gdzie ona jest, ale znam jej strażników. - skłamałam.
-Yhy. - mruknął jeden.
Powoli zachodziłam od jaskini do jaskini.
-Daleko jeszcze? - warknął doberman.
-Nie. - spojrzałam na psa z powagą. W ten oto sposób zachodząc do prawie każdej jaskinii zwoływałam wszystkie psy w sforze na polanę. Gdy tam dotarliśmy wszyscy już byli.
-A teraz łaskawie odwalcie się od Despero, bo nikt w tej sforze nie pozwoli wam go skrzywdzić. -warknęłam. Psy zaczęły się śmiać.
-Nie boimy się Was. - prychnął doberman.
-A powinniście. - po tych słowach usłyszałam gwizd Omegi rozkazujący atakować. Rzuciliśmy się na nich wspólnymi siłami.
-Poddajemy się, wystarczy. - w końcu krzyknęli.
-Jak jeszcze raz pojawicie się na terenach Pack'u... - zaczęła Omi.
-Nie pojawimy... - mruknął któryś z tyłu. Gdy opuścili tereny sfory, a wszyscy się rozeszli zostałam sama z Despero.
-Nie wiem, czy nie zrobiłam błędu... Pewnie wrócą z liczniejszą grupą... - szepnęłam ze skruchą w głosie, pies jednak się uśmiechnął.
-Już myślałem, że im powiesz, gdzie jest. - uśmiechnął się do mnie promiennie.
-Obiecałam, pamiętasz? - odwzajemniłam gest.
<Dess? Wybacz, że późno, nie zauważyłam opowiadania :/>

środa, 28 stycznia 2015

Od Nike'a CD Shira

- Co?- spytałem
Suczka trwała jakby w jakimś transie.
- Halo? Shira?- spytałem i spojrzałem na suczkę
- C.. Co?- spytała i wyrwała się z tego "transu"
- Wszystko OK?- spytałem
- T...Tak- odparła
- Dobrze wszystko? Jakbyś była w jakimś transie
< Shira? >

Od Roxi CD Raphael

- Jestem Roxi- powiedziałam
- Miło mi. Raphael- powiedział pies- Masz ochotę się przejść?- zaproponował po chwili
- No... Dobra- odparłam po chwili namysłu- A gdzie chcesz iść?- spytałam
- Nie wiem. Jestem nowy więc myślałem, że ty coś zaproponujesz- powiedział
- Wiesz ja też nie jestem taka stara w tej sforze, więc się aż tak nie znam- powiefziała. I się uśmiechnęłam- Ale coś tam znam więc chodźmy- powiedziałam i ruszyłam
- A gdzie mnie prowadzisz?- spytał i dorównał mi kroku
- Przed siebie- zaśmiałam się
< Raphael?>

Od Nike'a CD Manga

Spojrzeliśmy po sobie.
- To był podstęp- palnąłem
- A żebyś wiedział- odparła suczka
Szliśmy w stronę jaskini. Tym razem bez rzadnych niespodzianek spokojnie do niej doszliśmy.
Położyliśmy się wygodnie na skórach i zasnęliśmy.

**Po iluś tam godzinach spania XD **

Obódziłem się dość późno. Wstałem i leniwie się pzeciągnąłem. Ujrzałem Mangę siedzącą przed jaksinią. Podszedłem bliżej.
- Coś się stało?- spytałem troskliwie i usiadłem obok suczki
< Manga? Nic lepszego nie przychodzi mi do głowy ;/ nie miewam takich weń jak ty! XD >

Od Shiry CD Nike

 Chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku mojej jaskini. Gdy doszliśmy rozpaliliśmy ognisko. Położyłam się na posłaniu i przykryłam skórą. Nike położył się na drugim posłaniu. Zaczęliśmy rozmowę.
- Już ci lepiej? - spytał.
- Ech, chwilowe omamy. To nic groźnego - wzruszyłam ramionami, ale nadal miałam przed oczami obraz rozwiewających się moich bliskich.
- Oby.
- Słyszałam, że Ty i Manga jesteście parą? Gratuluję.
- Dzięki.
 Nagle obok Nike'a, stanął mój ojciec. Spojrzał na mnie i powiedział do mnie:
- No, dalej, rozmawiaj dalej.
 Potrząsnęłam łbem, ale ojciec nadal stał obok psa.
- Coś nie tak? - spytał Nike.
- Nie, wszystko w porządku - powiedziałam stanowczo. - Planujecie szczeniaki?
 Nagle w głowie zabrzmiał mi głos ojca: <Pamiętam jak ty byłaś taką małą puchatą kulką. Musisz się postarać o swoje pociechy>. Potrząsnęłam znowu łbem.

<Nike?>

Od Kory CD Harris

- Więc rób co chcesz - wzruszyłam ramionami - wracaj, idź, proszę bardzo. Tylko powiedz mi co to za sens, aby dołączać do sfory, skoro większość czasu spędza się z ludźmi?
 Obdarzyłam go dziwnie pogardliwym spojrzeniem, machnęłam ogonem i wyczekiwałam odpowiedzi. Pies po chwili odparł:
- Dlaczego jesteś taka niemiła?
 Ledwo powstrzymałam się od zaśmiania.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - mruknęłam - Jestem jaka jestem. Mam swoje humory, w tym wypadku jest jeden z nich. Mam dziś po prostu zły dzień.
- Ach... widzisz, ja mam dom i dobrze się w nim czuję.
 Usiadłam kilka kroków od psa. Westchnęłam głęboko.
-Też mam dom u ludzi. Ale już dawno u nich nie byłam.
- Dlaczego? - spytał pies.
- Bo traktują mnie jak zabawkę. Są bogaci, a ich córka niezwykle rozpieszczona. Kocha mnie, a ja ją, ale chcę żeby traktowała mnie poważnie.
-  Mogę ci w tym pomóc.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy, gdyż nie mam ochoty interweniować. Dobra, to może pójdziemy zapolować? Nauczę Cię tego i owego, abyś mógł się wyżywić w razie jakby co.

<Harris?>

Od Mangi CD Nike

Nike zapatrzył się w dal, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się troskliwie.
- Możemy wracać - wstałam. Rozciągnęłam się. Skierowałam łeb w stronę lasu. Księżyc pomału rysował swoją drogę lśniącym promieniem. Westchnęłam,
- Idziemy? -Nike poruszył lekko ogonem, bawiąc się światłocieniem księżyca. Jasny promień oświetlał kontur jego głowy, i dumnie postawionych uszu. Uniosłam swoje i ruszyłam za nim przez las..
<> <> <>
- Pokrajmy w coś! - zawołałam z radością.
- Hę? - Nike zwrócił się  do mnie.
- Patrz! - szczeknęłam po czym zaczęłam szukać punktu. Moją uwagę przykuł masywna i okazała huba na świerku w kolorze dojrzałej gruszki.
- To co widzę wygląda.. - zastanowiłam się. -  Jak poduszka!
Nike spojrzał na mnie, ale szybko załapał o co chodzi.
- Mech?
- Nie.
- Huba?
- Tak! Teraz ty!
- Okej -Nike wytężył wzrok  -To co widzę jest... Smaczne.
Przed oczami przebiegł nam zając. Zaśmiałam się.
- Szarak?
- Tak!
- Okej. Teraz ja... To co widzę jest.... To co widzę ładnie pachnie! - pisnęłam patrząc na pęk dzikiej róży.
- Róża?
- Tak!
Zaśmiałam się. Nike dołączył się. Nagle przerwał. Postawił uszy i powąchał powietrze.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Czekaj tutaj... - zniknął za krzakami.
Czekałam . Na początku nic się nie wydarzyło. Z nudów  kręciłam się w kółko.  Zaczęłam się niecierpliwić. Długo nie wracał.
- Nike? - zawołałam w krzaki. Odpowiedziała mi cisza. Postanowiłam jeszcze trochę poczekać.
Jednak po chwili nie wytrzymałam.
- NIKE?
 Cisza. Coś poruszyło się w krzakach. Ucieszyłam się, myśląc, że to Nike. Jednak jakie było moje zdziwienie gdy ukazał się jakiś inny pies...

- Hej, zgubiłaś się? - zapytał. - Jestem Aben,
- Nie? - warknęłam podejrzliwie. Nie jestem w stanie udzielać tak cennych informacji obcemu psu!
- Widzę, że coś nie tak - uśmiechnął się pobłażliwie. - Pomogę ci, kotku..
- Nie! - warknęłam, zapominając o grzeczności. - Nie, dziękuje!
- Nie daj się prosić - był coraz bliżej. - Zrobię to z największą przyjemnością...
- Nie dotykaj mnie, cwelu! - miałam gdzieś, że mogę przesadzić ze słownictwem.
- Jesteś bardzo ładna - zamruczał. Miałam wielką ochotę ugryźć go w łapę, aby stracił równowagę, odgryźć mu ryj! Jednak wiedziałam , że powinnam trzymać nerwy na wodzy... Znałam swoją siłę.
 Był coraz bliżej. Przestałam się cofać. Zatrzymałam się. Odetchnęłam głęboko i powiedziałam:
- Nie potrzebuję twojej pomocy. Wszystko jest pod MOJĄ kontrolą. Do widzenia!
Odwróciłam się i i zrobiłam krok w stronę domu. Nagle poczułam ciężar na plecach. Aben objął mnie mocno łapami w pasie. Przywarł do mnie. Zaczęłam się wyrywać. Był naprawdę silny. Trzymał mnie mocno.Moje wysiłki tylko go nakręcały. Zezłościłam się. Otworzyłam pysk i z całej siły zakleszczyłam mocne szczęki na jego łapie. Puścił mnie i odskoczył. Byłam naprawdę zła. Wręcz wściekła. Zrobiłam mu wślizg pod brzuch i ukąsiłam w łapę. Pies stracił równowagę i przewrócił się, a ja wbiłam zęby w jego kark. Trysnęła krew, ubrudziła mi pysk, Zanim zdążył się podnieść, znalazłam kamień i ogłuszyłam go.Nie był w cale taki silny jak mi się wydawało. Cienias.
 Za krzaków wybiegł Nike. Był przerażony, strach malował mu się w oczach. Gdy zobaczył mnie, ubrudzoną krwią z buntem w oczach, ciągnąca oszołomione ciało Abena za łańcuszkową obrożę, zawahał się.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
- Nie - warknęłam, rozmasowując boki. Miał mocny uścisk. - Kolega tutaj sie przewrócił, postanowiłam zawlec go w bezpieczne miejsce aż się przebudzi.
- W twoich oczach widzę starą "złą" Mangę - mruknął Nike. - Coś sie stało..?
- To co widzę jest starym ZBOCZONYM cwelem - zaśpiewałam wlepiając wzrok w Abena. 
- Och, Manga... - zaskomlał. Podeszłam do niego, a na mój pysk wpłynął łagodny wyraz, który starłam z krwią.
- Już wszystko dobrze Nike. Co cię zatrzymało?
- Napadło na mnie stado dobermanów - mruknął. - Mówili, że ich szef już sie "zajmie" tobą. Uwolniłem się, 
< Nike? XD >

Od Shiry CD Despero

- Nie wiem. Po prostu wiedziałam - odparłam.
 Pies kiwnął tylko głową i ruszył dalej.
- Gdzie idziesz? - spytałam nadal stojąc w miejscu.
- Do siebie - odparł obojętnie.
 Podbiegłam do niego.
- A może zapolujemy? - zaproponowałam.
 Pies spojrzał na mnie jak na wariatkę. Gdy odwrócił łeb zauważyłam raną na boku. Przyjrzałam się dokładniej.
- Nieźle zaryłeś - stwierdziłam. - Najpierw trzeba Ci to opatrzyć.
- A po co? Daj sobie spokój - burknął.
 Machnęłam stanowczo łbem.
- Próbowałeś kiedyś zaufać innym psom? Oprócz Taylor?
- Skąd wiesz? - zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.
- Takie rzeczy się wie. To co? Chcesz żeby wdała się infekcja i żeby łapa Ci odpadła?
 Pies nie odpowiedział, ale tylko kazał mi ruchem głowy iść za sobą. U jego w jaskini natychmiast obejrzałam ranę i zawinęłam liściem. To mogło wystarczyć, aby Dess mógł polować i biegać.
- Trzeba będzie zmieniać opatrunek, ale to nic. Dasz sobie radę. Dobra to... idziemy na to polowanie? - uśmiechnęłam się przyjaźnie do psa i postawiłam uszy.


<Dess?>

Od Raphael'a do Roxi

Szedłem przez dość dużą polanę szukając jakiejś zwierzyny.Szedłem z nosem blisko ziemi szukając jakiegoś zapachu lub tropu.Wreszcie po piętnastu minutach zauważyłem na polanie samotnego jelonka który pewnie oddalił się za daleko od stada.Zaczaiłem się w wysokiej trawie i czekałem na odpowiedni moment,ale kiedy już chciałem skoczyć na jelonka rzuciło się coś brązowego.Było tak szybkie,że nawet nie zauważyłem jakie to stworzenie.Dopiero kiedy to coś upolowało zwierzynę mogłem wywnioskować co to za stworzenie.Była to jakaś suczka.Wyszedłem z ukrycia pewnym krokiem i powiedziałem:
-Też go chciałem upolować.
Suczka popatrzyła się na mnie.
-Przepraszam,ale...
-Nie wez go sobie.-Przerwałem jej.-Ja już jadłem,a jak będę głodny to upoluję-Uśmiechnąłem się.

(Roxi?)

Nowy Pies - Raphael!




Imię: Raphael [czyt.Rafael]
Pseudonim: Różnie bywa Raphi (czyt.Rafi),Raph (czyt.Raf)
Płeć: Pies
Wiek: 3 lata i 5 miesięcy
Stanowisko: Szpieg
Głos: Grzegorz Hyży
Charakter: Raph...normalny pies.Nic tam specjalnego...ale jak już chcesz go bliżej poznać to proszę.Raph to wielki optymista i marzyciel.Każdy dzień i każda chwila jest dla niego na wagę złota.Zawsze jego nadzieja i wiara umiera ostatnia.Tymi cechami można się zarazić,ponieważ od Rapha aż tryska radością.Rzadko można go spotkać smutnego,ale trzeba powiedzieć,że ten pies umie się opanować i być totalnie poważny.Jednak większość czasu można powiedzieć,że jest takim wariatem (w dobrym tego słowa znaczeniu xd).Pies otwarty i przyjacielski,ale nie chce na siłę znajdywać przyjaciół.On woli mieć jednego,prawdziwego przyjaciela na całe życie niż z dwudziestu.Raph jest niezwykle szlachetny.Przebaczyłby nawet największemu wrogowi i zapomniał o wszystkich słowach i ranach.Właśnie ta cecha wyróżnia go w tym bezlitosnym świecie.Umie przebaczyć...Kiedy upadnie i starci wszystko i tak mówi sobie,że mogło być gorzej i,że za niedługo znów się wzniesie.Nie można powiedzieć,ze Raph jest taki jak inne psy.Że lubi walki,ring,zabijanie...on zdecydowanie wolałby pójść na krótki spacer lubi odkryć nowe miejsca.Mimo to często można go znalezć w sforze i rzadko ją opuszcza.Pies bezinteresowny,nie żąda żadnej zapłaty czy nawet słowa "dziękuję" za pomoc.Po prostu dobrze jest czuć,że komuś się pomogło.Tylko czasami jest psem agresywnym i tylko wtedy kiedy musi obronić siebie lub kogoś.Ten pies całkiem wysoko skacze i szybko biega,ale jego właściciele nigdy nie myśleli by szkolić go do agility chociaż Raph bardzo chciałby w niej wystartować.Dla suczek to nadzwyczaj miły i romantyczny pies.Jest również psem bardzo kochliwym,ale jak już znajdzie tą jedyną to będzie z nią do końca.
Motto: "Życie to wielka polana którą musisz przebiec.Na drodze co parę metrów pojawiają się kamienie - kłamstwa,zło,zazdrość i ci który chcą Tobie przeszkodzić w dokończeniu trasy.Po jej pokonaniu nie liczy się ile zła pokonałeś,ale ile zła przemieniłeś w dobro" (prosiłabym o nie kopiowanie)
Lubi: W ogóle lubi towarzystwo innych psów i rozmowę.
Nie lubi: Toleruje wszystkie psy i ich zachowania.Po prostu kiedy widzi,że pies jest agresywny lub chamski to odchodzi nie zaczynając kłótni.
Umiejętności: Nic nadzwyczajnego...ale trzeba powiedzieć,że bardzo szybko biega i umie dostosować prędkość do dystansu który chce pokonać.Jak na psa ma też bardzo dobry wzrok.Jedyne komendy które umie to: siad,leżeć,bierz go tylko tego go nauczyli...
Spokrewnieni: To zbyt bolesna historia...
Partnerstwo: Jest taka jedna...taka najpiękniejsza...ale ona go nie zechce.
Wygląd zewnętrzny:
  • Rasa: Owczarek Belgijski malinois
  • Umaszczenie: Brązowe podpalane
  • Włos: Szorstki
  • Sylwetka: Raph ma dość płaskie czoło,a po dwóch stronach głowy dwoje długich,stojących uszu.Policzki nie są wklęsłe,ale nie można ich nazwać też wypukłymi.Nos jest dość duży i czarny,a oczy są średniej wielkości,z zaznaczonymi końcówkami o kolorze ciemno - brązowym.Ma silną szyję,a klatka piersiowa sięga łokci.Same łapy są długie co pozwala na szybki bieg.
  • Szczególne: Ma trochę miejsca na szyi nie zarośniętego futrem.Dziś sam nie wie dlaczego.
  • Inne: -
Historia: Urodził się w hodowli Owczarków Belgijskich.Hodowca już od dawna rywalizował z drugim hodowcą psów tej samej rasy.Często dochodziło między nimi do szarpaniny lub nawet ostrzejszej bójki.Ojciec Raphael'a był championem tak samo jak zresztą matka.Raph i jego trójka starszych barci - Aron,Rex i Nero II kiedy tylko zostali odstawieni od mleka matki wystawiono ich na sprzedasz.Tylko Nero II miał zostać w hodowli,bo hodowca uważał go za wielki skarb i idealnego psa.Pewnego dnia kiedy hodowca wyszedł coś załatwić.Szczeniaki które były ciekawe świata wyszły przez nie domknięte drzwi na ulice.Na szczęście poszła za nimi matka kiedy zauważyła jak próbują uciec.Kiedy już złapała szczeniaki stało się niebezpiecznie.Na ulicy pojawił się ten zły hodowca który właśnie wsiadał do auta.Kiedy zauważył matkę Rapha od razu ją rozpoznał i wywnioskował,że to są te jej cenne szczeniaki.Wysiadł powoli z auta i wyjął z bagażnika kij bejsbolowy i podszedł do matki szczeniąt.Ona wyczuła niebezpieczeństwo i w ostatniej chwili rzuciła Rapha w kąt.Hodowca zabił tym kijem matkę,a potem szczeniaki.Raph widział z ukrycia jak ledwo żyjąca rodzeństwo przysuwa się do matki i piszczy.Wtedy zły hodowca wsiadł do auta i odjechał.Raph wtedy wybiegł z ukrycia.Przytulił się do ciała matki i leżał tam przez cztery dni.Nawet kiedy jeden z ludzi zgłosił,że na chodniku leżą martwe psy.On i tak leżał nie ruszając się.Wreszcie pewnego dnia pewna starsza kobieta zauważyła go i wzięła ze sobą.W domu miała jeszcze suczkę - Lolę która nie mogła mieć szczeniąt.Lola kiedy tylko zobaczyła Rapha zaczęła się nim zajmować.Mały szczeniak zapomniał o całej dramatycznej historii,a kiedy dorósł wyszedł na spacer i znalazł tą sforę.
Opiekun: JULKAR

Od Negro do Lolli

Wszedłem do ciemnego i zimnego lasu. Rozglądam się dookoła i zobaczyłem psa. Nie podeszłym lecz ten pies do mnie. Była to suczka Owczarka niemisji ego.
-Hej..-powiedziała
-Witaj.-powiedziałem i pokazałem kły
-Lolla a ty?
-Nie powiem..a zresztą Negro..
(Lola?)

Nowy Pies - Negro!





Imię: Negro
Pseudonim: Hot,Giro, Neo
Płeć: Pies
Wiek: 2 lata
Stanowisko: Wojownik
Głos: Liber
Charakter: Negro to pies samotnik. Zawsze sam porzucony na pastwę losu. Zamknięty w sobie i boi się otworzyć. Chamski i wścibski dla innych. Wszystkich nawet rodzinę osypie wredny mi komentarzami. Nienawidzi życia. Atakuje bez ostrzeżenia. Nie patrzy gdzie i co robi..
Motto: " Przestań rozpaczać że kimś nie jesteś..zacznij doceniać kim jesteś."
Lubi: Gdy się go omija i zostawia w spokoju.
Nie lubi: Towarzystwa,
Umiejętności: Świetnie pływa i biega na długie dystanse. Nie radzi sobie z wchodzenie np. na drzewa.
Spokrewnieni: -
Partnerstwo: -
Wygląd zewnętrzny:
  • Rasa: Labrador retriever
  • Umaszczenie: czekoladowe
  • Włos: Mocny i zwarty.
  • Sylwetka: Dobrze umięśniona. Łapy silne i mocne. Uszy opadające na policzki.
  • Szczególne: -
Inne: -
Historia: Urodził się w schronisku. Pragną miłości a ludzie go bili i odpychali na bok. Gdy dorósł postanowi uciec. Zrobił tak. Potemu jakimś cudem znalazł się tu.
Opiekun: srula03

Zapraszamy!

wtorek, 27 stycznia 2015

Od Nike'a CD Jena

Wspięliśmy się na najwyższe drzewo. Widać było jak Dess zażarcie walczy z kundlami.
~ Jestem psem, a mu nie pomagam?? O nie nie będę siedział tak bezczynnie~ pomyślałem
- Idę jemu pomóc- powiedziałem- Uciekłem jak tchórz- powiedziałem i wstałem
- Co?- spytała Jena
< Jena? Brak weny ;/ >

niedziela, 25 stycznia 2015

Od Despero C.D. Shira

Nie potrzebuję rad,a jakbym skupił się na jego łopatkach to to by było wiadome,że mnie zrzuci lub chwyci za łapę i ściągnie.Trzeba było znalezć inny słaby punkt.Wtedy przeskoczyłem nad psem,a on zanim zdążył się odwrócić ugryzłem go w łapę.Doberman padł zdezorientowany,a ja rzuciłem nim o ścianę ringu.Wtedy wszyscy poza właścicielem dobermana wstali i zaczęli wykrzykiwać moje imię.Nie siedziałem tam godzinę jak to zawsze i nie wsłuchiwałem się w te piękne pochwały i nie znosiłem poklepywania po głowie.Po prostu wyszedłem z walk kierując się w stronę sfory.Trochę bolał mnie bok od tego rzucenia aż na arenę,ale starałem się tego nie pokazywać po sobie.Każdy pies którego spotkałem przywitał się ze mną,przybił łapę,opowiedziałem mu trochę o dzisiejszej walce i szedłem dalej.Wskoczyłem jeszcze do Ramona na resztki z restauracji i zacząłem wreszcie iść do sfory.Po drodze spotkałem Ignis'a.Stał rozmawiając z mieszańcem,ale ja nie chciałem się w to wtrącać więc ominąłem ich dużym kołem.Ignis jednak zauważył jak przechodzę i podbiegł do mnie.
-Witaj po raz drugi mistrzu.-Zaśmiał się,a ja tylko mruknąłem.
nie zadowolony jego towarzystwem.
-Też wracasz do sfory?-Spytałem obojętnie.
-A co mam lepszego do roboty?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy byliśmy już w sforze rozstaliśmy się,a ja poszedłem do jaskini by trochę odpocząć.Na drodze spotkałem Shirę.Stała przed swoją jaskinią.
-I co?-Spytała z pewnością,że przegrałem.
-Muszę Cię rozczarować.-Zaśmiałem się szyderczo.
Suczka popatrzyła się zdziwiona moją odpowiedzią.
-Ale trzeba przyznać,że na pewien moment łopatki byłyby dobrym miejscem do zadania ciosu,a tak w ogóle to skąd wiedziałaś?

(Shira?)

Od Jeny C.D. Nike

-Zaraz się przekonasz.-Powiedziałam pewna siebie.
-Czego?-Spytał Nike.
-Że skróty Cię zgubią.
I tak też się stało jak przewidywałam.Na drogę weszły nam trzy psy.Tamten owczarek,mieszaniec i jakiś doberman.Potem zauważyłam,że na tyłach idzie Dess.
-A nie mówiłam?-Spytałam cofając się do tyłu.
-Hej,piękna.-Zaśmiał się doberman,a ja warknęłam.
-Czy to ładnie tak uciekać?-Spytał po chwili z szyderczym uśmiechem.Podchodzili do nas powoli,a my cofaliśmy się w tył.
-O!A to ten kurdupel który mi się postawił.-Wskazał owczarek na Nike.
-Nie możecie iść dręczyć inne suki?-Spytałam.
Oni tylko zaśmiali się.Wreszcie Dess skoczył na mieszańca,a my uciekliśmy.Gonił nas tylko owczarek,bo doberman walczył z Dess'em.Wreszcie zgubiliśmy też owczarka.Łapa jeszcze bardziej zaczęła mnie boleć.
-Co to za goście?-Spytał Nike.
-Tacy dręczyciele.Zaczepiają wszystkie suczki,a ja od pewnego czasu właśnie od nich uciekam,ale to nie twoja sprawa.-Powiedziałam.-Dobrze,że Dess tam był bo inaczej zaatakowali by Cię lub gorzej.-Dodałam.

(Nike?)

Zapraszamy!

Zapraszamy na taki wyjątkowo krótki pościk o Hip Hop'owym rudzielcu :)

Od Nike'a CD Sniper

- Acha spoko- powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko
Pies też się uśmiechnął. Chyba przezemnie.
- A ty masz kogoś takiego?- spytał po chwili
- Tak- odparłem
Pies kiwnął głową.
< Sniper? Brak weny >

Od Snipera CD Nike

- To jemy!
Po skończonym posiłku postanowiłem go o coś zapytać:
- Dlaczego byłeś poza granicami sfory?
- A, tak jakoś...- odparł
- Mmm... Rozumiem... Dzięki za uratowanie, sam to bym chyba nie dał rady... Trzy psy to jednak dużo, gdybym umarł Facie byłoby smutno, a ja nie lubię smucić innych.
- Facie? - podchwycił
- Fatamorgana, suczka z tej sfory...
Przechylił pytająco łeb.
- Jesteśmy, ja i Fata,  parą...
( Nike? )

Od Snipera CD Fatamorgany

Zaśmiałem się i powiedziałem:
- Skoro ze śniadania do łóżka nici,  to przynajmniej zjedzmy sarnę tutaj.
- Dobra.
Zaczęliśmy jeść. Mięso było dość dobre. Gdy skończyliśmy postanowiliśmy udać się na spacer po terenie, który niedawno odkryłem. Znaleźliśmy tam mały strumyk z krystalicznie czystą wodą. Napiliśmy się więc, bo woda miała pyszny smak.
( Fata? Brak weny... )

Od Nike'a CD Manga

- Jak to nie?- spytała suczka i wstała
Uśmiechnąłem się. Powoli podszedłem do suczki i delikatnie ją pocałowałem. Suczka to odwzajemniła.
- Jest wcześnie czemu chcesz iść do jaskini?- spytałem troskliwie
- Zmęczona jestem, ale jak masz jalieś plany to postaram się tego po sobie nie okazywać- odparła i uśmiechnęła się.
< Manga? Brakus Wenus Pospolitus >

Od Mangi CD Nike

Ziewnęłam potężnie i osunęłam się na jego bark. Nike nie zaprzeczył.
- Skądś kojarzę tę scenę... - mruknęłam. Przed oczami przebiegła mi wizja małego szczeniaka siedzącego samotnie na wzgórzu patrzącego w zachodzące słońce. Potrząsnęłam głową.  Nie pozwolę aby dzieciństwo popsuło mi tę chwilę.
- Zaraz będzie noc - zauważył Nike.
- Wracamy? - zapytałam ze smutkiem. Nike uśmiechnął się.
- Nie.
< Nike? :D >

Od Fatamorgany Do Sniper'a

Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońca nie było widać bo zasłaniały je śniegowe chmury. Poszłam na niewielką polane upolować sobie śniadanie. Po drodze spotkałam Sniper'a z sarną w pysku. Podeszłam do psa i ze zdziwieniem popatrzyłam na zdobyć. Zazwyczaj to ja poluje a on śpi a dzisiaj. Może coś mu jest?
-Co tak wcześnie?-zapytałam psa i lekko się zaśmiałam.
-Myślałem że jeszcze śpisz...-powiedział i położył sarny na ziemi
-Przecież wież że ja poluje.-zaśmiałam się tym razem głośniej
-Pomyślałem że fajnie by było przynieść ci śniadanie do łóżka..
-Jakie to słodkie.-uśmiechnęła się do psa
(Sniper ♡)

sobota, 24 stycznia 2015

Od Nike'a CD Sniper

- Dziwne- odparłem- No cóż na pewno nie chcesz iść do medyków?- zapytałem
- Nie nie poradze sobie- odparł
- Okey Nike jestem tak wogóle- powiedziałem
- Sniper- powiedział krótko
- Może pójdziemy razem coś upolować?- zapytałem
- Tak z chęcią. Po tym całym zamieszaniu zgłodniłem- powiedział pies
Poszliśmy na polanę. Było tam stado saren. Jedna odłączyli się podgrupa i właśnie ta po paru minutach leżała przed nami.
< Sniper? >

Od Snipera

Biegłem dzisiaj w zamyśleniu przed siebie. Mam partnerkę, czegoś takiego nie wyobrażałem nawet sobie. Ja, Sniper i suczka ? Ale cieszę się, dobrze, że tak się stało. Słońce zaczęło zachodzić. Stanąłem i rozejrzałem się. Wybiegłem poza granice sfory, ale co tam, wrócę przecież. Niedaleko widać było małą wieś, o nie, ludzie - pomyślałem, spadam stąd. Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z trzema wściekłymi kundlami.
- Dobra, idę już, idę - mruknąłem i cofnąłem się.
- Nie tak szybko... Bordery to tchórze i wrażliwcy, prawda? No śmiało, podkul ogon, uciekaj z piskiem, bo chyba tylko to potrafisz...? - wyszeptał i zaśmiał się
- Jestem mieszańcem border collie i owczarka australijskiego, nie borderem - odparłem z pogardą. Czyli te psy należą do tych, którzy nie pozwolą mi przejść, dobra, sami się prosili...
Psy zaczęły warczeć. W odpowiedzi na to delikatnie uniosłem lewą wargę i odsłoniłem wcale nie tak małe kły. Zaśmiały się i rzuciły na mnie. Ugryzłem największego:

 Po paru minutach nauczyły się nie oceniać psów po pozorach ( tak, wiem ten mój wygląd xD ) ale trochę przegrywałem. Nagle jeden z psów, największy rzucił mi się do gardła. Myślałem, że już chyba po mnie i zastanawiałem się, jakie by tu kwiatki mogły być na moim grobie, gdy nagle jakiś nowy kształt mignął mi nad oczami. Inny pies rzucił się na bądź co bądź osłabione po walce ze mną kundle i przepędził je. Podszedł do mnie i zapytał:
- Nic Ci nie jest? Nie są to za miłe psy do rozmowy, znam cię, bo widziałem cię w sforze, chodź.
- Nie nic mi nie jest, dzięki za troskę. A z tymi psami nie rozmawiałem, rzuciły się na mnie bez powodu.
( jakiś pies? )

Od Harrisa CD Kory

- Nie, żadnych - zaprzeczyłem, rozglądając się po miejscu. - Możemy ruszać dalej.
Kora skinęła łbem i poprowadziła mnie w stronę lasu, i oznajmiła, że "Tam mogę zapolować". Wzdrygnąłem się i mruknąłem:
- Zapolować? A po co?
Spojrzała na mnie ze zdumieniem, i odparła:
- Jak to "po co?"? Żeby mieć co jeść!
To było dziwne. Co jeść? A nie mogli wymyślić czegoś mniej... krwawego? Bez sensu! Nie odezwałem się już przez całą "wycieczkę".
- No to teraz musisz wybrać jaskinię, w której będziesz spał - oznajmiła Kora, stając przodem do mnie, a tyłem do jakiejś jaskini.
Gdy tylko skończyła mówić, ja pokręciłem głową.
- Widzisz... Ja mam już gdzie spać. Tu, niedaleko, jest miasto. Tam mieszka pewna staruszka, a ja śpię u niej - wyjaśniłem. Przez chwilę panowało milczenie, podczas którego miałem okazję zapoznać się z całym krajobrazem.
Po chwili oznajmiła:
-...

<<Kora?>>

Od Nike'a CD Shira

- Dobrze się czujesz?- pytałem suczkę
- Tak... Tak- wyjąkała
- Jak się nazywasz?- spytałem pytali się tak ludzi którzy byli po jakiś wstrząsach
- Shira- wyszeptała
- Tak wszystko OK- odparłem- Może chodźmy do jakaini położysz się i odpoczniesz
- Dobra- powiedziała cicho
< Shira? Brak weny :/ >

Od Shiry CD Maxwell

- Maxxx... - przeciągnęłam słowo i spojrzałam znużona na psa. - Co chciałeś powiedzieć?
 Byłam bardzo ciekawa tego co odpowie. Z ogromną ciekawością wpatrywałam się w niego.
- Nic - odparł.
Opuściłam ogon, stanęłam równo i odparłam:
- Ach tak?
 Pies tylko kiwnął głową. Usiadłam na ziemi i powiedziałam:
- Max. Może nie jestem Twoją najlepszą przyjaciółką, ale wiedz, że jestem godna zaufania. Nigdy nie wygadałam żadnej tajemnicy, zwłaszcza tej od przyjaciela.
- Przyjaciela? - w jego głosie wyczuć można było nutę zdziwienia.
 Uśmiechnęłam się niewinnie.
- No, dla mnie jesteś przyjacielem. Nalegam więc, abyś mi powiedział, o czym chciałeś porozmawiać.
 Patrzyłam na niego wyczekująco. Ten wypuścił powietrze głośno i gwizdnął.
- No nie wiem - powiedział w końcu.
- Proszę, proszę - zrobiłam "proszące szczenięce oczka".


<Maxiu? ^^ Plose...>

Od Kory CD Taylor

 Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Nie zmieniaj się. Bądź taka jaka jesteś.
 Taylor uśmiechnęła się do mnie i odrzekła:
- Uważasz, że moja rasa jest fajna?
- No ba! - odparłam radośnie - Jesteś mała, więc mieścisz się w różnych miejscach, możesz się bez problemu przyczaić i zapolować, jesteś lżejsza więc szybciej biegasz... same zalety!
 Taylor uśmiechnęła się wdzięcznie i powiedziała:
- Twoja rasa też jest fajna. Jesteś dobrze zbudowana, silna, dobrze polujesz... nie widzę minusów!
 Spojrzałyśmy po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. Podeszłam do Taylor i klepnęłam ją w bark.
- Przekonajmy się, która jest szybsza. Berek! - krzyknęłam odbiegając i jak kremowa strzała, znalazłam się po drugiej stronie wodospadu. Taylor nie próżnowała. Ruszyła za mną natychmiast w pogoń.

<Tay?>

Od Shiry CD Nike

 Gdy zjedliśmy, ruszyliśmy do lasu. Dzień był naprawdę nudny. Dzisiaj towarzystwo kogokolwiek, bardzo mi ciążyło. Nike mówił coś do mnie, zwracałam na niego uwagę, ale odpowiadałam mu tylko ruchami głowy. Wydawałam się jakaś nieobecna, jakbym błądziła myślami gdzieś indziej. I szczerze mówiąc, tak było. Widziałam upadającego na podłogę mojego pana. Jak drgawki opanowują jego ciało. Zawołałam matkę, która nie chciała odstąpić od martwego staruszka. W chwilę później, w moich oczach błysnął odblask ognia, zajmującego powoli cały blat, a wkrótce potem całą kuchnię. Widziałam uchylone drzwi od domu, widziałam jak do nich biegnę i naglę przystaję przy Wandzie, która przestaje oddychać. W uszach bębnił mi głos ojca: "Uciekaj!". Widziałam jak staję przed płonącym domem i jak krzyczę:
- Nie! - wrzasnęłam na cały głos, wbiłam pazury w ziemię i zaczęłam ciężko oddychać.
-  Co jest? - Nike do mnie podbiegł. - Co ci jest?
 Spojrzałam na niego przez zamglone oczy, przypominał mi mojego ojca - Sidney'a. Potrząsnęłam łbem i zamiast Nike'a, obok mnie stał mój ojciec. Uśmiechał się. Nagle, jakby z mgły powstała, podeszła do niego moja matka. Nagle powiedziała:
- Jesteśmy z ciebie dumni.
- Niby dlaczego? - wybełkotałam, a oczy mi się zwilżyły.
- Bo uciekłaś. Uratowałaś się - odparł mój ojciec.
- I to jest powód do dumy? - zapytałam z niedowierzaniem - Zostawiłam was! Mogłam wam pomóc!
- Nie mogłaś. Dobrze zrobiłaś.
- A czy wy... będziecie ze mną? - spytałam, już płacząc a moje łzy kapały na ziemię.
- Zawsze byliśmy - odparła ciepło moja matka.
 Nagle zaczęli się rozpływać we mgle.
-Nie zostańcie! - zaczęłam biec za podmuchem wiatru, który zabrał  wymyślone przeze mnie postacie rodziców.
 Wtem poczułam, że ktoś trzyma mnie za barki i mną potrząsa. Usłyszałam jakby stłumiony głos, który po chwili stał się całkiem wyraźny:
- Shira! Shira! Słyszysz mnie!? - to Nike do mnie krzyczał. - Z kim ty rozmawiałaś?
- Z rodzicami - spojrzałam na niego zdumiona - oni tam stali... - dodałam cicho.
- Shira, byliśmy sami. Nikogo z nami nie było - powiedział zmartwiony Nike.
- Mam omamy - wyjąkałam z przestrachem w głosie.

<Nike?>

Od Shiry CD Despero

 Nie dałam się pogłaskać człowiekowi. Zręcznie go ominęłam i podeszłam do Despero. Powiedziałam śmiało:
- Powodzenia życzę.
 Pies zmierzył mnie wzrokiem i warknął:
- Nie potrzebne mi.
 Przewróciłam oczami i poszłam na widownię. Usiadłam tuż obok bandy, aby dobrze widzieć całą walkę. Jakiś spory doberman wszedł na arenę. Gdy Despero wkroczył na ring cały tłum, nie tylko ludzie ale i psy, zaczęły skandować: "Despero! Diablo!". Patrzyłam z istnym zdumieniem na toczącą się walkę. Dokładnie obserwowałam dobermana. Stwierdziłam, że z wyjątkową agresją broni miejsca między łopatkami. Gdy Despero został rzucony przez niego aż do bandy, nachyliłam się i szepnęłam do Despero:
- Uderz w miejsce między łopatkami. Zobaczysz, tam go bardzo zaboli.
- Spadaj, nie potrzebuję twoich rad - mruknął Dess.
 Cofnęłam się na widownię. Ze skupieniem obserwowałam jaki cios zada Dess. Oczywiście nie posłuchał mnie i nie uderzył tam gdzie radziłam. Gdy doberman zadał mu kolejną ranę, pokręciłam ze zrezygnowaniem łbem i zeszłam z widowni. Opuściłam arenę i zaczęłam raźno wracać do mojej jaskini. Jeszcze z daleka słyszałam odgłosy z areny. Wspięłam się na drzewo, i zaczęłam wypatrywać Dessa. Czekałam aż przyjdzie. Wtedy mogłabym mu powiedzieć: "A nie mówiłam?".

<Despero?>

Od Kory CD Harris

 Zmierzyłam znowu psa spojrzeniem. Patrzyłam podejrzliwie na jego roześmiane szczęki. Chyba zbyt dużo czasu spędzałam sama. Stawałam się bardziej niemiła. Po dokładnym zlustrowaniu psa wzrokiem, spytałam grzmiąco:
- Co tu robisz? Czego szukasz?
- Nie wiem, po co tu jestem. Wyszedłem na spacer i znalazłem się tu - odparł pies merdając ogonem. - A ty? Co tu robisz?
 Westchnęłam i powiedziałam jakby od niechcenia, patrząc w brązowe oczy Harris'a:
- Mieszkam tutaj. To tereny sfory Pack of Characters. Może dołączysz? - mój ton stał się milszy.
- Jasne, z wielką chęcią.
- To chodź. Zaprowadzę Cię do Alfy.
 Zawróciliśmy w stronę jaskini Omegi. Gdy minęło pięć minut, stanęliśmy przed jej domem. Zawołałam ją po imieniu, a po omówieniu różnych rzeczy, takich jak jak nazywa się nowy Omega kazała mi go oprowadzić. Co miałam zrobić? Oczywiście zgodziłam się. Ruszyliśmy w stronę jeziora. Kątem oka spoglądałam na wesoło kroczącego obok mnie Harris'a. Stanęliśmy na wzgórzu przed jeziorem i powiedziałam:
- To pierwszy przystanek w naszej wędrówce. Jezioro sfory. Idealny wodopój, miejsce zabaw zwłaszcza w lecie. Pytania?
 Spojrzałam miło na Harris'a.

<Harris?>

Od Taylor CD Maxwell

Spojrzałam w dół. Skały były wystarczające ostre, żeby mnie rozerwać.
-Jestem tą tchórzliwą idiotką... - szepnęłam. 
W tym momencie się zatrzymał. Chciałam skoczyć i z sobą skończyć, jednak łapy odmawiały mi posłuszeństwa. Coś trzymało mnie na tym świecie, a raczej ktoś. 
-Jestem tchórzliwą idiotką, ale nie mogę tego zrobić... - powoli ruszyłam w jego stronę. Po raz ostatni podeszłam i go pocałowałam, po czym pobiegłam do swojej jaskinii. Nie wiem, jak długo leżałam płacząc... Ile minęło, godzina, czy dwie, gdy usłyszałam kroki i wyczułam znajomy mi zapach... Nie ukryłabym się, i tak by mnie wyczuł. Wytarłam łzy.
<Max?>

Od Maxwell'a C.D. Taylor

- Nie rób tego... - powtórzyłem.
Suczka spojrzała na mnie z załzawionymi oczami.
- Chcesz być jak cała reszta tych tchórzliwych idiotów? - powiedziałem ostrym niedowierzającym tonem i spojrzałem jej w oczy - Tylko Ci, którzy nie szanują samego siebie to robią. Tylko Ci, którzy nie szanują innych to robią. Tylko Ci co mają resztę za nic. Robią to tylko egoiści, którzy nie potrafią docenić tego, że mieli szanse żyć. Życie to najcenniejszy dar jaki można dostać... - odwróciłem się - To do których należeć będziesz Ty, sama wybierzesz... - cofnąłem się.

<?>

Od Nike'a CD Jena

- Nie no jak już się zobowiązałem to ci pomogę- powiedziałem dalej szukając wzrokiem jakiejś doliny, skrótu.
- Czego tak szukasz?- spytała po chwili
- Skrótu, a czegóż by innego- odparłem
Szliśmy ja dalej czegoś szukałem. Zobaczyłem w końcu wąski przesmyk, przez który miałem zamiar iść.
- Idziemy tamtędy- powiedziałem kierując się w stronę przesmyka
- Nie radzę- powiedziała suczka stanowczo
- Czemu? Ja nie mam zamiaru targać zwierzyny przez te góry. Idę sam lub z tobą- powiedziałem bardziej stanowczymi tonem niż wcześniej suczka
Suczka zniesmaczona w końcu poszła razem ze mną.
- Czego ty się tak bałaś?- spytałem
- Ja się niczego nie bałam- odparła
- Dobra, dobra. To może inaczej czemu nie chcialaś tędy iść?
< Jena? >

Od Taylor CD Maxwell

-Nie kocham Despero... - powiedziałam. Po policzkach lały się łzy. -I nie pokocham... Nie chcę. Po prostu nie chcę pokochać nikogo innego...
Patrzyłam jak pies odchodzi. Przez myśl przemknęło mi zeskoczyć ze skały i rozbić się na dole... Co się ze mną dzieje? Nigdy nie czułam się tak okropnie... Powoli podeszłam do urwiska.
-Nawet nie próbuj. - pies domyślił się, co chcé zrobić.
Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach. Nie wiedziałam, co robić. Z jednej strony czułam, że nie ma sensu dłużej żyć, jednak z drugiej? Z drugiej strony bałam się, że za to mnie znienawidzi i już nigdy nie będzie szczęśliwy, chociaż... Raczej by za mną nie płakał... A co, jeśli pomyśli, że to jest szantaż typu "jak ze mną nie będziesz nie będę żyła"? Nie chciałam, żeby to tak wyglądało...
Nagle podszedł bliżej i powiedział:
-...
<Max?>

Od Omegi C.D. Ignis

- Nic mi nie będzie... Poradzę sobie... - westchnęłam i spróbowałam się do niego choć przez chwilę uśmiechnąć.
Pies jednak spojrzał na mnie błagalnie. Podszedł do mnie i złapał mnie za kark. Po chwili zaczął biec trzymając mnie za skórę.
- A Ty gdzie? - warknęłam.
- Jeśli Ty zdechniesz, nie będzie sfory, jeśli nie będzie sfory, będę  musiał sobie szukać nowego domu... - mruknął bez uczuciowo.
- Zostaw mnie! - zaczęłam się szamotać, w prawdzie się uwolniłam, ale dodatkowo poraniłam sobie szyję jego kłami.
- Co Ty robisz?! - krzyknął.
- Nie rozumiesz, że jeśli ktoś się dowie o tych ranach to będzie koniec z Pack'iem... ? - spojrzałam na niego załzawionymi od bólu oczami.
Uniósł łeb ze zdziwienia.
- Jeśli ktokolwiek dowie się o tym zaczną się plotki... Jeśli zaczną się plotki, inne psy dowiedzą się o tym, że alfa jest ranna, a jeśli alfa jest ranna, łatwo komuś przejąć Pack, a zabić mnie... A ja jakoś wątpię, że mam samych wielbicieli - spojrzałam na niego sarkastycznie.

<?>

Od Ignis'a C.D. Omega

Suczka przeszła obok mnie jakby chciała coś ukryć.Popatrzyłem się do tyłu i zauważyłem jej rozwaloną łapę która zostawiała mały,krwawy ślad na trawie.Podszedłem do Omegi i zatrzymałem ją.
-Tego nie powinien zobaczyć medyk?-Spytałem.
-Poradzę sobie.-Odpowiedziała i ominęła mnie.
-Może się wdać zakażenie,a wtedy już po łapie...-Dodałem,a suczka odwróciła na chwilę łab w moją stronę.

(Omega?)

Od Jeny C.D. Nike

-Nawet całkiem miły z Ciebie gość.-Uśmiechnęłam się,a Nike przewrócił oczami i wziął się za zaciągnięcie sarny do mojej jaskini.
-To gdzie mieszkasz?-Spytał ledwo słyszalny.
-Tam za górą.-Odpowiedziałam wskazując na jedną z gór które leżały na horyzoncie.Nike wybałuszył oczy nie spuszczając wzroku z góry szukając jakiegoś skrótu po dolinie.
-Jeśli to dla Ciebie za dużo to sama dociągnę.-Powiedziałam.

(Nike?)

Nowa Para!

Manga & Nike

Zerwanie

Maxwell & Taylor nie są już parą.

Od Maxwell'a C.D. Taylor

- Taylor... - nerwowo machnąłem pyskiem - Ja nie chcę już tego robić... Wiem... Miało być dobrze... Ale nie jest... - spuściłem łeb.
- Co Ty chcesz powiedzieć... ? - spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Że lepiej by było to zakończyć... - prawie wyszeptałem te słowa - Po za tym Des chyba się Tobą lepiej zajmie... - westchnąłem i wstałem ruszając przed siebie...

<Jak chcesz...>

Od Despero C.D. Taylor

-Wszystko ok.-Odpowiedziałem i poszedłem na przód.Taylor podbiegła do mnie z uśmiechem,ale za to ja utrzymywałem powagę.
-Co ci powiedział?-Spytała Taylor,a uśmiech zszedł jej z pyszczka.
-Nie o niego chodzi,muszę załatwić jedną sprawę.-Odpowiedziałem idąc w stronę swojej jaskini.Kiedy byliśmy już w środku ja podszedłem do starych szmat i wyciągnąłem zakopaną w nich obrożę.Normalna obroża,ale wisiał na niej szczególny wisiorek.Był złoty z małym diamentem w środku.
-Co to?-Spytała z lekkim strachem w głosie.
-Nic,lepiej żebyś poszła...-Odpowiedziałem i znów zakopałem obrożę w starych szmatach.
-Co to jest?-Powtórzyła pytanie,ale tym razem bardziej poważnie.
-Skradziona obroża.Pasuje?-Spytałem wpychając szmaty w kąt.-Za chwilę przyjdzie tu ta banda i jeśli chcesz żyć lepiej będzie dla Ciebie jak pójdziesz.
-Nigdzie nie idę!
Westchnąłem i podszedłem bliżej do Taylor.Uspokoiłem się wtedy i powiedziałem opanowany:
-Nie jesteś przy mnie bezpieczna.Ja sobie poradzę...poniosę karę na jaką sobie zasłużyłem...
Taylor popatrzyła na mnie jak na prawdziwego przestępce i odeszła.Sumienie mnie strasznie bolało,ale nie mogłem pozwolić by Taylor cierpiała za moje czyny.Już parę minut pózniej przed moją jaskinię pojawiło się dziewięć psów.Na początku szedł ten mieszaniec.Ja wyszedłem im na przeciw nie okazując strachu.
-I co złodzieju?Nie uciekasz?Nie walczysz?-Spytał zaskoczony mieszaniec.
Ja pokiwałem głową na potwierdzenie.
-Gdzie masz obrożę?-Spytał.
-Możesz mnie nawet zabić.Ja i tak ci jej nie oddam.Ona należała do mojego przyjaciela!
-Ale mój pan znalazł tą obrożę przy ringu,a ty ją ukradłeś!-Warknął.
-Zabiłeś go bez okazania najmniejszej litości!!On cierpiał,a ty go jeszcze dobijałeś!-Krzyknąłem.
-Na tym polega walka Dess.Albo ty umrzesz,albo twój przeciwnik.
Wtedy podeszły do mnie dwa psy.Jeden rzucił mną o drzewo,a ten drugi rzucił do tego pierwszego.
-Teraz może powiesz?-Spytał mieszaniec z szyderczym uśmiechem.
-Nigdy ci nie powiem!
-Dowódco,znalazłem tą suczkę w krzakach.-Powiedział doberman przynosząc w pysku przestraszoną Taylor.
-Puść ją!-Krzyknąłem już resztkami sił.
Doberman przybił ją do drzewa i krzyknął:
-Gdzie ta obroża!?
Taylor tylko zapiszczała.
-Ona nic nie wie!!Puść ją!Proszę...-Powiedziałem,a moje oczy zrobiły się szklane.
-TA SUKA NA PEWNO WIE GDZIE TA OBROŻA!-Odwarknął doberman i przybił ją jeszcze mocniej do drzewa.
-Ona nic nie wie...-Szepnąłem już bardzo cicho i skuliłem się z bólu.
-Ona na pewno wie.Widziałem przecież jak ciągle się spotykacie!-Krzyknął mieszaniec.

(Taylor?)

piątek, 23 stycznia 2015

Od Sanito CD Kora

Nie odpowiedziałem. Bo nie ma po co. Przyglądałem się bez najmniejszego wyrazu na pysku ludziom którzy kładli worki pod wilgotną ścianą.  Na sklepieniu jeden nietoperz poruszył się niespokojnie, rozłożył skórzaste skrzydła i z głośnym piskiem przeleciał przez jaskinię. Opuściłem łeb aby zrobić mu miejsce. Skórzaste skrzydło musnęło z szelestem me uszy. Kątem oka zauważyłem, że pyszczek Kory sie nie zamyka. Pewnie robi mi kazanie,ale ja ją ignorowałem. Po pewnym czasie, Kora warknęła z oburzeniem w moją stronę, co usłyszałem, niestety, wyjątkowo wyraźnie:
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz?!
- Nie.
Pysk Kory wykrzywił się w grymasie złości, rozwarła lekko szczęki, ale nic nie powiedziała. Westchnęła teatralnie i zaczęła krążyć w kółko, a jej kremowe łapy zmoczyły się od wydzieliny z podłogi.
- I co my teraz zrobimy!? Rozumiesz w co się wpakowaliśmy!?
- A może po prostu wrócimy pociągiem? - mruknąłem unosząc brew wskazując łapą na odjeżdżający pociąg. Źrenice Kory zmniejszyły się do rozmiaru grochu, po czym niczym kremowa błyskawica wyminęła mnie i ruszyła ku pociągowi. Ja nie robiłem sobie trudu aby ruszyć łapą. Patrzyłem jak Kora w biegu łapie się wystającej rury ze ściany, próbując się wspiąć w locie na odjeżdżający pociąg. Niestety tunel nie był wystarczająco duży aby pomieścić i pociąg i Korę. Uderzyła w kamienną ścianę, a parcie wywołane sytuacją zmusiło ją do rozluźnienia szczęk. Odczepiła się od pociągu, i z nieukrywanym piskiem upadła na ziemię. Kolejny nietoperz oderwał się od sufitu i przeleciał nade mną. Niemal czułem jego ostre ząbki na swoim uchu. Kora zapiszczała i zwinęła się w miejscu. Westchnąłem i pokręciłem głową w milczeniu. Podszedłem i nachyliłem się nad nią.
- Jesteś okropnym dupkiem - pisnęła, a w oczach pojawiły jej się powstrzymywane od bólu łzy.
- Wiem.
Uklęknąłem przy niej.
- Co teraz? - zapytała. Spróbowała wstać, ale jej noga ułożyła się pod dziwnym kątem, i upadła. - Nie... mogę się ruszyć.
Wypuściła z ust powietrze, zmieniając je w dymek. Milczałem przypatrując się jej ciemnym oczom. Gwałtownie wstałem i ruszyłem ku jedynemu przedmiotowi jaki znajdywał się w tej jaskini. Chwyciłem za tkaninę worka i szarpnąłem z całej siły. Worek latał po powietrzu a z dziury wylatywały liście zioła.
Kora zaszczekała.
- Co ty robisz!?  Zostaw je jeszcze się uzależnisz!
Jednak mnie nie obchodziła roślina znajdująca się w środku. Nie podobało mi się zastosowanie marihuany, zapamiętałem sobie, żeby nie próbować tego zielska. Jednak ten przypadek nigdy mnie nie powstrzyma od tradycji próbowania wszystkiego co obce.
Wydarłem spory kawał materiału, przytrzymując go łapą. W kącie jaskini leżały resztki nietoperzowego obiadu. Był to opuszczony, zgniły szkielet myszy. A raczej jego pozostałości...
Wybrałem najdłuższą kość tego ohydnego  układu szkieletowego, zacisnąłem wokół brutalne szczęki i z głośnym chrzęstem odłączyłem ją od reszty pozostałości ciała. Była to spora mysz, sądząc po tym, że jej kość była trzy razy dłuższa od mojego pyska... Może jakaś ryjówka, nie wiem...
Podszedłem do rannej Kory. Jej pyszczek był tak oburzony i krzywy, jej rozzłoszczone oczy tak bardzo kuły we wzrok, że myślałem o tym aby obrócić głowę, ale się nie zraziłem. Z kości i materiału po worku, zrobiłem opatrunek, unieruchomiłem jej łapę. Kora patrzyła na ten zabieg ze skupieniem na twarzy.
< Kora? >

Od Nike'a CD Manga

Byłem szczęśliwy. I Manga chyba też. Powoli zbliżał się wieczór.
- Chodź za mną- powiedziałem do suczki
Manga poszła za mną. Doszliśmy do drzewa. Wspięliśmy się na nie. Rozpościerał się z niego widok na całem PoC.
- Ale widok- powiefziała zachwycona Manga
- Nom- powiedziałem i usiadłem suczka usiadła obok mnie
Powoli zaczęło zachodzić słońce.
< Manga? >

Od Mangi CD Nike

Jedno słowo... Zmieni całe moje życie... Serce nigdy nie pozwalało mi przyjmować uczuć... One osłabiały mnie z każdym krokiem... Jednak... Otworzyłam je.. Spróbowałam. Ale czy me serce jest na tyle duże aby pomieścić miłość?
Ale ja już zdecydowałam.
- Nie obrazisz się jak powiem prosto z mostu...?
- Nie.
- Więc ... Ja, natürlich.. ! - zaśmiałam się. Nike musiał znać niemiecki na takim poziomie jak ja, bo zaśmiał się i mnie przytulił. W jego objęciach cicho zanuciłam słowa mojej ulubionej piosenki...

(...) Bo pamiętaj, że kiedy świat się skończy
Twoje blizny zostaną,
I już nic nas nie rozłączy.
A gdy Twoja dłoń zatonie,
w szklanych luster odmętach
Musisz zawsze o mnie wiedzieć
Musisz o mnie pamiętać...
(Tekst wymyśliłam sama, nie kopiować)
Nike spojrzał na mnie.
< Nike?>

Od Nike'a CD Jena

- A mówiłaś, że dasz se radę- powiefziałem i uśmiechnąłem się szyderczo- No już tak pomogę ci- dodałem
Suczka lekko się uśmiechnęła. Poszliśmy na polanę. Było tam stado saren. Upatrzyliśmy tę najsłapszą i ciach. Po około 1,5 minucie było juz po wszystkim.
- Dzięki a pomożesz ja zaciągnąć do jaskini?- spytała
- Jeśli muszę- uśmiechnąłem się sarkastycznie
< Jena? >

Od Omegi C.D. Ignis

Poszłam za odgłosami. Dochodziły z gór... Po godzinie byłam bardzo blisko nich. Wyczułam ostry zapach ludzi. Polowali na dzikie zwierzęta, bo gdy ich zobaczyłam mieli w rękach strzelby i celowali w latające ptaki.
Nagle jeden z nich się odwrócił. Usłyszałam tylko jedno słowo:
- Lis! - krzyknął jeden z nich i zaczęli za mną strzelać.
Ten pierwszy był tak blisko, że nie zdołałam uciec. Moja tylna łapa była zmasakrowana... Jednak musiałam biec przed siebie... Jak najszybciej.
Po długim biegu w końcu ich ich zgubiłam. Jednak będąc na terenach sfory musiałam uciekać od wzroków innych psów... Nie udało mi się...
- Polujesz? - usłyszałam głos Ignis'a.
- Skończyłam... - powiedziałam wahając się, szłam dalej, pies nie zauważył ran, noga były od przeciwnej strony do tej z której stał...

<?>

Od Taylor CD Maxwell

-No dobrze... Nie będę Cię okłamywać, bo dla mnie kłamstwo jest najgorszą rzeczą. - spuściłam wzrok.
Pies podniósł mi delikatnie łebek zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy.
-Tak... -szepnęłam. -Ale ostrzegałeś, że może być różnie, więc to nie Twoja wina...
<Max?>

Od Ignis'a C.D. Omega

-A dokąd idziesz?-Spytałem z ciekawością która nie była do mnie podobna.
-Nie twoja sprawa...-Powiedziała z lekkim nie spokojem w głosie.
-To dam Ci spokój...Nie będę na siłę od Ciebie tego wyciągać.
Wtedy Omega odwróciła się i poszła w swoją stronę.Patrzyłem tylko przez chwilę na nią,a potem po prostu poszedłem w swoją stronę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Dzień Pózniej~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy się obudziłem poszedłem coś upolować.Jak zwykle kiedy szedłem przez polanę wszystkie psy schodziły mi z drogi,a ten który nie zszedł pożałował swojego wyboru.Wreszcie kiedy dotarłem na polanę zauważyłem Omegę.Chyba też chciała coś upolować.

(Omega?)

Od Maxwell'a C.D. Taylor

Pokręciłem przecząco łebkiem.
- Pierw mi odpowiedz. Dla mnie to jest ważne... To jest tak samo jakbym zobaczył cię zakrwawioną, a gdyby rana się zagoiła powiedziałbym, że nie było zdarzenia. W gruncie rzeczy mogło stać się coś poważnego, prawda? - uniosłem brew - Więc ma to ogromne znaczenie...
Spojrzałem pytająco na suczkę.

<?>

Od Taylor CD Despero

-O nas... - spojrzałam na psa poważnie. Od razu domyślił się, o co chodzi. -Ale to Wy powinniście pogadać. - powiedziałam i wyszłam.
~***~
Po jakimś czasie usłyszałam kroki.
-I co? - popatrzyłam na Despero.
<Dess?>

Od Taylor CD Maxwell

-Znaczy... To już właściwie nie ważne, prawda? - kopnęłam kamień.
Nie odpowiedział.
Znów zapadła cisza. Niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać.
-Może się przejdziemy? - spytałam.
<Max? Nadal brak weny ;x>

Od Jeny C.D. Nike

-Mam tylko jedną prośbę...-Powiedziałam trochę zawstydzona.
-Tak?
Zawahałam się przez chwilę,ale odpowiedziałam:
-Mógłbyś mi pomóc coś upolować?
Nike zamyślił się przez chwilę,a jak czekałam na jego odpowiedz.Decydował teraz być może o moim życiu.Sama bym sobie nie poradziła...Wreszcie odpowiedział:
-...

(Nike?Brak weny...)

Od Omegi C.D. Ignis

- Nie mnie. Sforę. Po za tym odgłosy już ucichły... Nic mi nie zagraża - próbowałam go uspokoić.
- Jeśli nic Ci nie zagraża to idę z Tobą - odparł stanowczo.
- Nie... - westchnęłam.
- Skoro nic nie zagraża to dlaczego nie? - uniósł brew.
- Bo nie... - powiedziałam wahając się.

<?>

Od Ignis'a C.D. Omega

Teraz to mnie zamurowało.Ona chciała tam iść sama do tych ludzi na pewną śmierć!
-Ale Ty nie możesz iść tam sama!-Powiedziałem zatrzymując ja.
-A od kiedy ty taki miły?-Spytała,a na jej pysku pojawił się lekki uśmiech.
-Sam nie wiem...ale na pewno nie możesz tam iść sama.Jeśli ci ludzie mają broń zabiją Cię...a od czego ja jestem?Przed chwilą mówiłaś,że powinienem Cię bronić i to właśnie chcę zrobić.-Powiedziałem spokojnie patrząc w oczy suczce.

(Omega?)

Od Nike'a CD Jena

Zaprowadziłem suczkę do medyków. Tam zbadali ją. Okazało się, że ma lekkie złamanie. Lekkie? Jak moża mieć lekkie złamanie. Suczka wyszła z zabandarzowaną i usztywnioną łapą.
- Dobra dzięki. Poradzę sobie już dalej- odparła stanowczo
- Dobra, dobra- powiedziałem i zawróciłem w swoją stronę, lecz nagle usłyszałem głos suczki
-...
< Jena? >

Od Despero C.D. Taylor/Maxwell

Trzeba było przyznać,że na chwilę opuściła mnie moja pewność siebie.Przełknąłem głośno ślinę,a wtedy Max rzucił mi spojrzenie.Ja szybko odwróciłem wzrok.
-No dobrze.-Odpowiedział pies z powagą w głosie i weszliśmy do jego jaskini.Kiedy już byliśmy w środku rozejrzałem się dookoła,a Max zmierzył mnie znów spojrzeniem.Nie można było powiedzieć,że był zadowolony moim towarzystwem,ale nie można było też powiedzieć,że jest zły.
-O czym chcecie rozmawiać?-Spytał Maxwell zwracając się do Taylor która po chwili odpowiedziała:
-...

(Taylor?Maxwell?)

Od Jeny C.D. Nike

Kiedy tak szłam nagle upadłam.Pies podbiegł do mnie i pomógł wstać.
-Nie potrzebuję pomocy.-Powiedziałam oschle.
-Powinien to zobaczyć medyk.-Odpowiedział stanowczo Nike zatrzymując mnie.Przewróciłam oczami.
-Sama sobie poradzę.-Powiedziałam z cwaniackim uśmiechem i próbowałam postawić pierwszy krok,ale też upadłam.
-I co?-Spytał.
-Już pójdę do tego medyka.-Westchnęłam ciężko,a Nike po raz drugi pomógł mi wstać i poszliśmy w stronę jaskini medyków.

(Nike?)

Od Maxwell'a C.D. Taylor

- Oczywiście... - szepnąłem i delikatnie się zaśmiałem trącając ją nosem.
Suczka wtuliła się w moje futro, westchnęła głęboko i dalej patrzała w księżyc.
- Taylor... - westchnąłem.
Suczka uniosła pyszczek z zapytaniem o co chodzi.
- Bo jedna myśl nie daje mi spokoju... - odwróciłem na chwilę wzrok i znów na nią spojrzałem - To przeze mnie te łzy? - spuściłem niepewnie wzrok.

<?>

Od Taylor CD Maxwell

-Ja Ciebie też. - szepnęłam i mocno go przytuliłam. Nie ważne, że mnie zranił. Ostrzegał, że nie będzie jak w bajkach. Nie obchodziło mnie to.
Staliśmy tak w milczeniu. W końcu uwolnił się z moich uścisków.
Uśmiechnęłam się lekko, na co on odwzajemnił gest.
-Czyli nadal jesteśmy razem? - spytałam.
<Max? Brak weny ;/>

Zapraszam!

Rudzielec i nasze porady!

Od Harris'a do Kory

- Harris! - ten dźwięk wyrwał mnie ze snu, jak zwykle. A należał do mojej nowej właścicielki - Starszej Pani. Wiem, że ma na imię Gertrude, ale ja nazywam ją Starszą Panią, i koniec kropka!
Zerwałem się ze swojego legowiska i popędziłem przez salon aż do drzwi wyjściowych, w których, jak zwykle, stała Starsza Pani z kwiecistą torbą i moją niebieską smyczą. Przypięła mi ją, otworzyła drzwi i wyszliśmy na ulicę. Zaciągnąłem się zimowym, rześkim powietrzem i z zadowoloną miną ruszyłem obok staruszki w stronę parku.
***
Po dojściu tam spuściła mnie ze smyczy i zaczęła rzucać gumową piłeczkę, którą ja niestrudzenie przynosiłem. Po chwili jednak zabawa się skończyła i trzeba było wracać do domu na śniadanko, po którym pójdę na swój spacerek do pobliskiej "dziczy".
Zjadłem jak najszybciej po czym pognałem do drzwi, które zostały mi otwarte przez... zgadliście! Starszą Panią. Wyleciałem na zewnątrz i pognałem w stronę lasu.
*Pół godziny później*
Przedzierałem się raźno przez splątane rośliny, z zadowoleniem merdając ogonem. Nagle, po przeskoczeniu wyjątkowo wysokiej plątaniny wypadłem na polanę. Rozejrzałem się dookoła z zaciekawieniem, cały czas merdając ogonem.
Nagle mój wzrok padł na suczkę, chyba Goldenkę, wychodzącą z przeciwnej strony.
Podbiegłem do niej i powiedziałem:
- Cześć! Harris jestem, a ty?
Suczka zmierzyła mnie spojrzeniem po czym odparła:
- Kora.
<Kora?>

Nowy Pies - Harris!





Imię: Harris
Pseudonim: Har, Rri, Ari, Ris.
Płeć: Pies
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Medyk
Głos: Brak odpowiednika
Charakter: Hm... Co można powiedzieć o Harrisie? Na pewno nie może usiedzieć w jednym miejscu za wiele, potrzebuje dużo ruchu. Często więc spotkasz go jak biega to tu, to tam, szaleje i bawi się piłką. Cechuje go ponad przeciętna inteligencja, dociekliwość i pogoda ducha. Nie lubi psów ponurych, wrednych i chamskich, ale gdy takiego spotka... Umie się bronić i nie waha się zwyzywać innych. Uważa, że szacunek równa się szacunek, a uprzejmość równa się uprzejmość. Nigdy nie uważał suczek za gorsze czy bardziej... Kruche? Wręcz przeciwnie. Traktuje obie płcie tak samo, ale nie lubi samców którzy nie mają szacunku dla samic. Mógłby zaprzyjaźnić się z każdym, kotem, szopem czy psem, ale warunek jest jeden: wzajemny szacunek. Ma świetne poczucie humoru - można się z nim fajnie pośmiać i po świrować. Nikt nie jest idealny, każdy ma wady. Jedną z wad Hariego jest nadpobudliwość i obżarstwo. Te dwie cechy chyba idealnie się uzupełniają, prawda? U niego nie ma mowy o lenistwie, gdyż.... No właśnie. Nadpobudliwy leń. Hę?
Motto: "Pracuj by żyć. Żyj, by jeść i korzystać z życia."
Lubi: Psy, z którymi można pogadać, tolerancyjne i ogólnie - mało sztywne.
Nie lubi: Wrednych czy sztywnych psów, suczek, które zachowują się jak primadonny.
Umiejętności: Harris nie ma wielu umiejętności. Ot, świetnie pływa, aportuje i może być genialnym ratownikiem, gdyż skończył kurs na Psa Ratownika.
Spokrewnieni: Raczej nie ma.
Partnerstwo: Hm... Szuka? Najlepiej Labradorki czy Goldenki, ale rasa nie ma znaczenia.
Wygląd zewnętrzny:
  • Rasa: Labrador Retriever.
  • Umaszczenie: Biszkoptowy
  • Włos: Gładki
  • Sylwetka: Ari to wysoki samiec, o szczupłej sylwetce i długich łapach. Ma typową dla Labradorów budowę. Lekko beczułkowata pierś wcale nie odejmuje mu uroku. Gruby ogon jest świetnym sterem, gdy pies pływa.
  • Szczególne: Hm... Pies jak każdy inny.
Inne: A czy... Jego ulubione jedzenie to naleśniki może być?
Historia: Harris urodził się w renomowanej hodowli Labradorów. Szybko został kupiony przez przemiłych ludzi, którzy przez pierwsze 2 lata dbali o jego karierę wystawową, zaliczył też kurs na Psa Ratownika, i miał właściwie królewskie życie... Gdyby nie wypadek, gdy wracali z wystawy, pies pewnie nadal by tak żył, ale, niestety, nie udało się... Właściciele zmarli na miejscu, a biedny Ari pozostał sam na tym świecie... Tułał się, to tu, to tam aż wreszcie trawił do Miasta, gdzie przygarnęła go jakaś starsza pani. Ale, jako iż ten pies nie lubi siedzieć długo w jednym miejscu, a staruszka nie miała sił, by zapewnić my odpowiednio dużo ruchu - sam go sobie zapewnia, a starsza pani nie ma nic przeciwko temu.
Opiekun: Sleepy Hollow

Od Omegi C.D. Ignis

W środku poczułam strach. Ale cóż trzeba wziąć się w garść. Przyjęłam gwałtownie postawę srogiej alfy.
- Idę sprawdzić, zostań tutaj - powiedziałam szybko.
- Idę z Tobą - powiedział donośnie.
- Zabraniam - odparłam tym samym tonem.
- Dlaczego? - uniósł zdziwiony brew.
- Narazisz swoje życie... Nie mogę na to pozwolić, a ja jako alfa mam obowiązek to zrobić... - spojrzałam w dal.
- Co zrobić? Iść się zabić? - spojrzał na mnie poirytowany.
- Nic mi nie będzie, a nawet jeśli... To tak... - szepnęłam.
- Proszę, zostań tu... Postaram się szybko wrócić...

<Ignis?>

Od Maxwell'a C.D. Taylor

- Wiesz co... - spojrzałem na nią przelotnie - Może zrobimy sobie przerwę... - rzuciłem bezmyślnie.
Odwróciłem się nie zważając na uczucia suczki. Dlaczego? Nie wiem... Teraz żałuję...
Wszedłem do swojej jaskini i położyłem, a raczej rzuciłem się w kąt. Chcąc zasnąć nękały mnie własne myśli. Doszło do mnie co właśnie zrobiłem. Zamiast porozmawiać odszedłem jak idiota nie zdając sobie sprawy z tego, że mogłem ją mocno zranić... Zapadał zmrok, ja wciąż wyszukiwałem w księżycu jakichś rozwiązań. Może i znalazłem? Ale czy odpowiednie?
Ruszyłem poszukać jej. Siedziała na skale wpatrując się w blask księżyca. Miała szklane oczy... Dlaczego...? To przeze mnie?
Podszedłem cichym krokiem bliżej.
- Przepraszam... - wyszeptałem, ciężko mi to przeszło przez gardło... Miałem nadzieję, że coś poprawi... Suczka milczała - Przepraszam.
- Jest dobrze - mruknęła szorstko unikając kontaktu wzrokowego.
Usiadłem naprzeciw niej.
- Wiem, że nie jest... Wiem, że Cię ranię... Przepraszam... Ja wiem nie jestem idealny... Ale uwierz mi... Kocham Cię... - szepnąłem.

<?>

Od Taylor CD Despero

Dzieliły nas od niej metry. W jaskini siedział terier, poznałam to po zapachu.
-To aby dobry pomysł? - spytał szeptem Despero.
-Boisz się? - spytałam głośno, tak, aby Max usłyszał. Akurat wyszedł z jaskini.
-Tak? - spojrzał na mnie pytająco.
-Chciałabym, abyśmy w trójkę porozmawiali...
<Despero/Max?>

Od Roxi do Kazzie

Obudziłam się rano. Wstałam i leniwie wyszłam przed jakainoę. Miałam jeszcze przed oczami lekką mgłę. Nagle przeleciało coś biało- czarnego. Przetarłam oczy i lekko się cofnęłam.
Nagle stanął przedemną pies podobny do Boeder Collie.
- Cześć- mruknęłam
- Witaj- powiedział
- Jestem Roxi- zaczęłam
- Miło mi. Jestem Kazzie. Może masz ochotę się prejść?- spytał
- Z chęcią.
- A gdzie chcesz iść?- kontynuował
- Jesteśmy nowa i nie bardzo znam tutejsze tereny. Może troche byś mnie oprowadził?- spytałam
< Kazzie? >

Zmiana!

Jena zmienia zdjęcie:


Od Roxi

Weszłam na tereny jakiejś sfory. Kierowałam się przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę. Nagle wyszłam na jakąś polanę było tam duzo psów bawiącyxh się razem. Nagle podbiegł do mnie jakiś pies.
- Hej, nie widziałem cię tu wcześniej- powiedział
- Cześć nie nie mogłeś mnie widzieć- powiedziałam
- Chcesz dołączyć do sfory? Zaprowadzę ci do naszej Alfy- odparł
- Tak z chęcią powiedziałam i poszłam za psem
- Tak wogole jestem Roxi- powiedziałam
-...
< Jakiś pies? >

Nowa Suczka - Roxi!





Imię: Roxi
Pseudonim: Rox, Xi
Płeć: Suczka
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Strażnik
Głos: Bella Thorne
Charakter: Roxi to miła i pogodna sunia. Chociaż jest również zakręcona i na maxa szalona, rozbrykana i roztrzepana. Czasem psy odsuwają się po prostu od niej, ale przynajmniej się odróżnia. Jest szczera do bólu i uczciwa. Nie ma dla niej niemożliwych rzeczy. Jest zawzięta i uparta. Nie lubi jak ktoś sprzedaje jej pochlebstwa tylko po to, aby jej się podlizać... Noc cóż życie nauczyło ją doceniać to co ma. Nie wielkiego zaufania do nowo poznanych psów, lecz jeśli zachowujesz się normalnie to szybko się ona z tobą zaprzyjaźni. Jest otwarta na świat. Lubi przeżywać przygody. Jest raczej żywiołową suczką. Lubi mieć grono zaufanych przyjaciół. Jeśli znajdzie tego jedynego będzie mu oddana do końca (chyba, że prędzej to on ją rzuci).
Motto: "Nawet bycie ścianą jest trudne, inni się o ciebie opierają, lecz już ty o nich nie możesz"
Lubi: Lubi miłe i pogodnie psy. Te które potrafią osiągnąć to co moją zamierzone. Doceniają i dostrzegają swoją wartość.
Nie lubi: Beszczelnych i chamskich psów. Te które się wymądrzają i użalają bez przerwy nad sobą.
Umiejętności: Dość dobrze biega i skacze. Może się też pochwalić, bo pływa nie najgorzej. Głos również ma ładny.
Spokrewnieni: Szczerze.... Już nie pamięta....
Partnerstwo: Marzy.... Marzy.... Kiedyś się znajdzie, albo umrze w samotności....
Wygląd zewnętrzny:
  • Rasa: Owczarek Australijski
  • Umaszczenie: Podpalany brąz.
  • Włos: Długi, gładki.
  • Sylwetka: Głowa proporcjonalna do reszty ciała. Kark mocy i silny. Praktycznie nie do złamania. Uszy niewysoko usadowione. Oczy duże i błyszczące. Sylwetka szczupła i wysportowana. Kręgosłup prosty i mocny. Łapy moce i stabilne. Opuszki łapek moce nie do zdarcia. Sierść błyszcząca. Ogon nie za długi najczęściej jest usadowiony na równi z kręgosłupem.
  • Szczególne: Bursztynowe oczy.
Inne: -
Historia: Urodziłam się w schronisku. Moi bracia i matka zostali zaadoptowani, a ja co? Zostałam sama jak ten palec. Po około 1,5 roku uciekłam. Błąkałam się około pól roku. Potem... Co było potem? Ach tak trafiłam do PoC.
Opiekun: ♥Rose♥

Od Nike'a CD Jena

- Nike, a ty?- spytałem
- Jena?- odparła
- Jeśli mogę spytać kto to był?
- Nie ważne- powiefziała omijając temat
- Na pewno nic ci nie jest?- spytałem jeszcze ta dla pewności
- Nie- powiedział wstając
Widać, że łapa sprawiała jej ból.
<Jena? >

Od Jeny

Biegłam przez las by czym prędzej dotrzeć do granicy.Czułam,że ktoś mnie ściga i słyszałam jakieś odgłosy dochodzące zaledwie parę metrów ode mnie.Już czułam na sobie oddech tego drania co mnie gonił.
-Czekaj!-Krzyczał,a ja przyspieszałam.
-Odczep się!!Proszę!-Odkrzyknęłam spodziewając się najgorszego.Wreszcie kiedy tak biegłam przewróciłam się się o korzeń wystający z ziemi,a owczarek podbiegł do mnie.
-Zostaw mnie!-Krzyknęłam i wstałam ledwo.Biegłam dalej chociaż strasznie bolała mnie łapa.Wreszcie padłam,a owczarek był już zaledwie pięć metrów od mnie.Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam krzyk owczarka.Kiedy otworzyłam z niepewnością powieki zobaczyłam jak ten drań ucieka,a przed mną stał jakiś pies.
-Wszystko dobrze?-Spytał.
-Tak.-Odpowiedziałam jeszcze ze strachem.-Poszedł sobie?-Spytałam dysząc ze strachu.
-Tak.
-Jak się nazywasz?-Spytałam.

(Jakiś pies?)