-Wszystko ok.-Odpowiedziałem i poszedłem na przód.Taylor podbiegła do mnie z uśmiechem,ale za to ja utrzymywałem powagę.
-Co ci powiedział?-Spytała Taylor,a uśmiech zszedł jej z pyszczka.
-Nie o niego chodzi,muszę załatwić jedną sprawę.-Odpowiedziałem idąc w stronę swojej jaskini.Kiedy byliśmy już w środku ja podszedłem do starych szmat i wyciągnąłem zakopaną w nich obrożę.Normalna obroża,ale wisiał na niej szczególny wisiorek.Był złoty z małym diamentem w środku.
-Co to?-Spytała z lekkim strachem w głosie.
-Nic,lepiej żebyś poszła...-Odpowiedziałem i znów zakopałem obrożę w starych szmatach.
-Co to jest?-Powtórzyła pytanie,ale tym razem bardziej poważnie.
-Skradziona obroża.Pasuje?-Spytałem wpychając szmaty w kąt.-Za chwilę przyjdzie tu ta banda i jeśli chcesz żyć lepiej będzie dla Ciebie jak pójdziesz.
-Nigdzie nie idę!
Westchnąłem i podszedłem bliżej do Taylor.Uspokoiłem się wtedy i powiedziałem opanowany:
-Nie jesteś przy mnie bezpieczna.Ja sobie poradzę...poniosę karę na jaką sobie zasłużyłem...
Taylor popatrzyła na mnie jak na prawdziwego przestępce i odeszła.Sumienie mnie strasznie bolało,ale nie mogłem pozwolić by Taylor cierpiała za moje czyny.Już parę minut pózniej przed moją jaskinię pojawiło się dziewięć psów.Na początku szedł ten mieszaniec.Ja wyszedłem im na przeciw nie okazując strachu.
-I co złodzieju?Nie uciekasz?Nie walczysz?-Spytał zaskoczony mieszaniec.
Ja pokiwałem głową na potwierdzenie.
-Gdzie masz obrożę?-Spytał.
-Możesz mnie nawet zabić.Ja i tak ci jej nie oddam.Ona należała do mojego przyjaciela!
-Ale mój pan znalazł tą obrożę przy ringu,a ty ją ukradłeś!-Warknął.
-Zabiłeś go bez okazania najmniejszej litości!!On cierpiał,a ty go jeszcze dobijałeś!-Krzyknąłem.
-Na tym polega walka Dess.Albo ty umrzesz,albo twój przeciwnik.
Wtedy podeszły do mnie dwa psy.Jeden rzucił mną o drzewo,a ten drugi rzucił do tego pierwszego.
-Teraz może powiesz?-Spytał mieszaniec z szyderczym uśmiechem.
-Nigdy ci nie powiem!
-Dowódco,znalazłem tą suczkę w krzakach.-Powiedział doberman przynosząc w pysku przestraszoną Taylor.
-Puść ją!-Krzyknąłem już resztkami sił.
Doberman przybił ją do drzewa i krzyknął:
-Gdzie ta obroża!?
Taylor tylko zapiszczała.
-Ona nic nie wie!!Puść ją!Proszę...-Powiedziałem,a moje oczy zrobiły się szklane.
-TA SUKA NA PEWNO WIE GDZIE TA OBROŻA!-Odwarknął doberman i przybił ją jeszcze mocniej do drzewa.
-Ona nic nie wie...-Szepnąłem już bardzo cicho i skuliłem się z bólu.
-Ona na pewno wie.Widziałem przecież jak ciągle się spotykacie!-Krzyknął mieszaniec.
(Taylor?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz