sobota, 24 stycznia 2015

Od Shiry CD Nike

 Gdy zjedliśmy, ruszyliśmy do lasu. Dzień był naprawdę nudny. Dzisiaj towarzystwo kogokolwiek, bardzo mi ciążyło. Nike mówił coś do mnie, zwracałam na niego uwagę, ale odpowiadałam mu tylko ruchami głowy. Wydawałam się jakaś nieobecna, jakbym błądziła myślami gdzieś indziej. I szczerze mówiąc, tak było. Widziałam upadającego na podłogę mojego pana. Jak drgawki opanowują jego ciało. Zawołałam matkę, która nie chciała odstąpić od martwego staruszka. W chwilę później, w moich oczach błysnął odblask ognia, zajmującego powoli cały blat, a wkrótce potem całą kuchnię. Widziałam uchylone drzwi od domu, widziałam jak do nich biegnę i naglę przystaję przy Wandzie, która przestaje oddychać. W uszach bębnił mi głos ojca: "Uciekaj!". Widziałam jak staję przed płonącym domem i jak krzyczę:
- Nie! - wrzasnęłam na cały głos, wbiłam pazury w ziemię i zaczęłam ciężko oddychać.
-  Co jest? - Nike do mnie podbiegł. - Co ci jest?
 Spojrzałam na niego przez zamglone oczy, przypominał mi mojego ojca - Sidney'a. Potrząsnęłam łbem i zamiast Nike'a, obok mnie stał mój ojciec. Uśmiechał się. Nagle, jakby z mgły powstała, podeszła do niego moja matka. Nagle powiedziała:
- Jesteśmy z ciebie dumni.
- Niby dlaczego? - wybełkotałam, a oczy mi się zwilżyły.
- Bo uciekłaś. Uratowałaś się - odparł mój ojciec.
- I to jest powód do dumy? - zapytałam z niedowierzaniem - Zostawiłam was! Mogłam wam pomóc!
- Nie mogłaś. Dobrze zrobiłaś.
- A czy wy... będziecie ze mną? - spytałam, już płacząc a moje łzy kapały na ziemię.
- Zawsze byliśmy - odparła ciepło moja matka.
 Nagle zaczęli się rozpływać we mgle.
-Nie zostańcie! - zaczęłam biec za podmuchem wiatru, który zabrał  wymyślone przeze mnie postacie rodziców.
 Wtem poczułam, że ktoś trzyma mnie za barki i mną potrząsa. Usłyszałam jakby stłumiony głos, który po chwili stał się całkiem wyraźny:
- Shira! Shira! Słyszysz mnie!? - to Nike do mnie krzyczał. - Z kim ty rozmawiałaś?
- Z rodzicami - spojrzałam na niego zdumiona - oni tam stali... - dodałam cicho.
- Shira, byliśmy sami. Nikogo z nami nie było - powiedział zmartwiony Nike.
- Mam omamy - wyjąkałam z przestrachem w głosie.

<Nike?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz