- Nie wiem. Po prostu wiedziałam - odparłam.
Pies kiwnął tylko głową i ruszył dalej.
- Gdzie idziesz? - spytałam nadal stojąc w miejscu.
- Do siebie - odparł obojętnie.
Podbiegłam do niego.
- A może zapolujemy? - zaproponowałam.
Pies spojrzał na mnie jak na wariatkę. Gdy odwrócił łeb zauważyłam raną na boku. Przyjrzałam się dokładniej.
- Nieźle zaryłeś - stwierdziłam. - Najpierw trzeba Ci to opatrzyć.
- A po co? Daj sobie spokój - burknął.
Machnęłam stanowczo łbem.
- Próbowałeś kiedyś zaufać innym psom? Oprócz Taylor?
- Skąd wiesz? - zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.
- Takie rzeczy się wie. To co? Chcesz żeby wdała się infekcja i żeby łapa Ci odpadła?
Pies nie odpowiedział, ale tylko kazał mi ruchem głowy iść za sobą. U jego w jaskini natychmiast obejrzałam ranę i zawinęłam liściem. To mogło wystarczyć, aby Dess mógł polować i biegać.
- Trzeba będzie zmieniać opatrunek, ale to nic. Dasz sobie radę. Dobra to... idziemy na to polowanie? - uśmiechnęłam się przyjaźnie do psa i postawiłam uszy.
<Dess?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz