-Nic...napadli mnie tylko,ale to normalna kolej rzeczy.-Powiedziałem i zacisnąłem powieki kiedy Taylor dotknęła mojej rany.
-Napadli?!Normalna kolej rzeczy?!-Spytała zdziwiona.
-Zawsze znajdzie się jakiś pies który ma ochotę uprzykrzyć drugiemu życie...-Odpowiedziałem,a wtedy Taylor zdążyła mi opatrzyć ranę.
-I tak przy okazji dowiedziałem się jeszcze jednej rzeczy...-Zacząłem z lekkim smutkiem.
Suczka popatrzyła się na mnie z zaciekawieniem.
-Chyba sama się domyślasz...Maxwell nie jest zachwycony tym,że często się z sobą spotykamy.Nie chcę zniszczyć Ci związku więc powiedz...jeśli Ci przeszkadzam mogę sobie pójść i obiecać,że już mnie nie zobaczysz...-Powiedziałem.Trudno mi było to powiedzieć,bo to oznaczało dla mnie już kompletną samotność.Taylor była dla mnie jedyną osobą do której mogłem się odezwać,ale nie chcę niczego zniszczyć.Stałem czekając na odpowiedz Taylor.
(Taylor?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz