- Och, dziękuję Ci! - wykrzyknęłam z uśmiechem.
Na dźwięk mojego
krzyku, natychmiast zbudzili się King i Bogdan. Spojrzałam na ogromną kość.
Wyglądała smakowicie. Zobaczyłam jak Weza podsuwa prezenty również naszym
towarzyszom. Nagle posmutniałam i usiadłam nad kością, smętnie wbijając wzrok w
ziemię. Weza spojrzał na mnie i podszedł, siadając obok mnie.
- Hej, co się stało? - spytał cicho. - Nie cieszysz się z
prezentu?
- Ależ nie, to wspaniały podarunek! - zaprzeczyłam od razu -
Oni też się cieszą - wskazałam łapą zająca i Bobra.
Westchnęłam.
- Problem w tym, że ja nie mam nic dla Ciebie -
powiedziałam.
- Nowy Rok nie polega tylko na rozdawaniu prezentów - odparł
Weza przyjaznym tonem - tylko o to, aby być razem z rodziną i cieszyć się.
Spojrzałam na niego.
Byłam mu wdzięczna za te słowa. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, lecz zabrałam
szybko łeb i powiedziałam:
- Dzięki. Weza.
- Nie ma za co - uśmiechnął się pies - to... co porobimy
dzisiaj?
Teraz byłam mu
jeszcze bardziej wdzięczna, za to, że zmienił temat. Zaczęłam się namyślać.
- Nie wiem... a co chciałbyś robić? - spytałam drapiąc się
za uchem.
- A bo ja wiem? Może pobawimy się na śniegu? - odparł.
Oboje spojrzeliśmy na
puszysty, iskrzący się w blasku księżyca śnieg, który zapraszał nas jakby do
zabawy.
- Cóż, raczej już chyba nie zaśniemy - wzruszyłam
"ramionami" i uśmiechnęłam się do Wezy - więc... kto pierwszy!
Rzuciliśmy się na
śnieg jak wariaci. Ganialiśmy się jak szaleni, robiliśmy aniołki i rzucaliśmy w
siebie śnieżkami. Gdy wreszcie się zatrzymaliśmy aby odetchnąć, usiedliśmy naprzeciw
siebie. Łapaliśmy oddech. Wreszcie spojrzałam na Wezę ciepło i przytuliłam go,
szepcąc:
- Szczęśliwego Nowego, dużo zdrowia i szczęścia...
Trwaliśmy tak przez
chwilę, aż nagle usłyszałam donośny gwizd. Spojrzałam w stronę jaskini. To
Bogdan zagwizdał i pomachał do nas łapką. King stanął na tylnych i zaczął
piszczeć. Odsunęłam się szybko od Wezy i wbiłam wzrok w ziemię.
<Weza? Chyba coś kwitnie... xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz