piątek, 2 stycznia 2015

Od Wezy CD Kory

Bogdan zaklepał ogonem i równie donośnie zaczął piszczeć, a to nie znaczyło dobrze. Musieliśmy uciekać. Przynajmniej tak przeczuwałem. Boguś nigdy nie zachowywał się tak bez powodu.
-Kora, coś jest nie tak.
Ta popatrzyła się na mnie ze zdumieniem. Wkrótce jednak nasze zwierzaki udały się w popłochu do jaskini. Postanowiłem popatrzyć co się dzieje. Ruszyłem ku jaskini. Kora została.
-No chłopaki, co jest?- zapytałem przekraczając próg groty.
-Pooo popa poop POPATRZ!- wykrzyknął trzęsący się Bogusław.
Zaśmiałem się. Z wyluzowaniem odwróciłem się, i miałem rację nic tam nie było. Kiedy jednak odwróciłem się po raz 2 przede mną stał potężny, kary koń. Warknął na mnie przeraźliwie.
-Co tu robisz szczeniaku?!- zapytał groźnym głosem.
-Emm.. wpadłem w odwiedziny do koleżanki proszę Pana.- powiedziałem z ironią w głosie.
-Radzę ci, zmień ton- poradził i wtopił we mnie wzrok.
Kora czując napięcie postanowiła zadziałać. Zaczęła podkradać się pod konia. Potem jednym zwinnym ruchem podgryzła mu pęcinę. Koń spłoszył się lekko i popatrzył pod siebie. Tam czekała  sunia, która zaczepiła mu się na chrapach. Koń zaczął wierzgać, by pozbyć się z nosa psa, ale Kora bez ustanku wtapiała się kłami coraz mocniej, by nie spaść gdy koń trzepał głową.
''Będzie zabawa''- pomyślałem i również zacząłem atakować konia. Jednak po kilku ugryzieniach zdałem sobie sprawę, że nie wygram z tym wielkim cielskiem. Nawet Kora ustąpiła. Przysunęła się do mnie. Koń patrzył; na nas jakby chciał nas pożreć wzrokiem.
-Taak moje psiaczki? - warknął- Taak się bawimy?!
Wtedy przycisnął łapę suni swoim gigantycznym kopytem. Ta zapiszczała z bólu. Wtedy się wkurzyłem! Poskoczyłem do gardła konisiowi, ale ten nie dawał za wygraną. Docisnął łapę jeszcze mocniej, dosłownie prawie ją sprasował. Wtedy miarka się przegięła. Widziałem jak Kora płacze z bólu i widziałem, że chce walczyć, ale jest bezsilna. Nie mogła go ugryźć, bo wcześniej dostała w zęby.
W Wezowych oczach pojawił się ogień. Natychmiast zacząłem szarpać kawałki końskiego ciała, które udało mi się chwycić kłami.  Koń uklęknął lekko. W tym samym czasie Kora uciekła o trzech łapach.
Wykorzystując moment bezsilności ogiera, ja zawiesiłem się na zakrwawionych chrapach. Zacząłem je szarpać. Po policzku brutala pociekła łza. Wtedy wyrwał się z mojego uścisku i uciekł. Tchórz.
Byłem cały w krwi, równie swojej jak i końskiej, ale nie to było problemem. Nieprzytomna Kora leżała pod drzewem i mocno krwawiła. Wiem, że zna się na lekach, ale  będąc nieprzytomnym nic nie mogła zdziałać. Postanowiłem zanieść ją do jaskini. Było to trudne, bo Kora z pewnością waży tyle co ja, może troszkę więcej. Ale poświęciłem się i mimo bólu kręgosłupa zarzuciłem sobie suczkę na plecy. Jakoś dotargałem ją groty. Położyłem ją niezbyt delikatnie na podłodze.
Zacząłem wić posłanie. Nadarłem jakichś traw, które ledwo znalazłem, patyków. Wszystko to skleciłem w legowisko, dodając wczorajsze. Zaciągnąłem tam Korę, która jeszcze nie odzyskała przytomności. Straciła ją pewnie z doskwierającego, przeraźliwego bólu.
Próbowałem umyć z krwi jej złote kudły sierści. Namaczałem łapy w śniegu i przykładałem na ciało. Puch natychmiast topniał. Szczerze? Nie wiedziałem co robić. Nie znałem się na szamańskich miksturach i sposobach leczenia. Ale jakoś poszło, zatamowałem rany, obwinąłem jej łapę pajęczą siecią i było. Zadbałem nawet o wygodę suni, bo ułożyłem ją tak, aby nie dociskała ran.
Zapadła noc. Położyłem się w drugim kącie jaskini. Cały czas spoglądałem na suczkę. Widziałem, że powoli odzyskuje świadomość, jednak nie do końca. Nie przeszkadzałem, ale czuwałem nad nią całą noc.


<Kora? Opisałam się nieźle XD. Mam nadzieję, że efekt opka wyszedł w miarę dobry 8)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz