Szłam drogą. Śnieg powoli topniał.
"Wiosna się zbliża" - pomyślałam.
Wiosna była od szczeniaka moją ulubioną porą roku. Uwielbiałam leżeć na młodej trawie i patrzeć na niebo. Wszędzie zapach życia i młodości! Chłodny wiatr zawsze mierzwił mi futro. Uwielbiałam wiosnę. Ale jest coś, co było najpiękniejsze. Właśnie wiosną większość młodych się rodzi! Ale dość tego. Jeszcze jest zima...
Zaczęłam truchtać. Jednak po chwili westchnęłam, zamknęłam oczy i zaczęłam szaleńczo biec. Gdy biegłam tak leśną dróżką, natrafiłam na jezdnie przecinającą dwie części lasu. Nic nie jechało. Nagle zauważyłam po drugiej stronie psa. Wołał mnie.
Weszłam na jezdnię i w tym czasie nadjechał samochód z ogromną prędkością. Potrącił mnie, a ja straciłam przytomność...
(...)
Zobaczyłam białe światło w oddali. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jaskini.
Była dość obszerna. Spróbowałam wstać. Jednak byłam zbyt słaba. Nagle do jaskini wszedł jasny pies. Miał czarną maskę (chodzi o sierść).
- O! Obudziłaś się. - powiedział.
- To ty mnie wołałeś? - zapytałam.
- Tak. Jestem Converse. - powiedział pies.
- Melania. - odpowiedziałam.
Pies przyjrzał mi się.
- Byłem już u Alfy.
- Jakiej Alfy?
- Alfy PoC. Jesteś członkinią.
Popatrzyłam ze zdziwieniem na psa. Przejrzałam go od stóp do głowy. Nagle...
- Ty...ty nie masz jednej łapy?! - krzyknęłam zdziwiona.
Pierwszy raz widzę takiego psa...
<Converse?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz