Pies burknął coś pod nosem. Zignorowałam to. Wzięłam narzędzia. Pierwszym moim krokiem było rozcięcie węzła tak, aby nie uszkodzić nogi.
-Jeszcze chwila i nadawała by się jedynie do ucięcia... - powiedziałam.
Pies spojrzał na mnie wielkimi oczami.
Zaczęłam odkażać ranę. Sniper nawet nie próbował udawać, że to go nie piecze. Krzywił się niemiłosiernie. W końcu przyłożyłam zioła i zawinęłam w bandaż.
-Gotowe. - wyszczerzyłam się.
<Sniper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz