- Ale - dodałam po chwili - nie wolałbyś czegoś większego? - W oddali pasł się mustang, wskazałam na niego łapę.
-Ym...Ok... - Labrador był dosyć zdziwiony. Tak czy siak, nie wiem czemu, chciałam go bliżej poznać... Udaliśmy się tam, gdzie stał mustang. Nie minęło pół godziny, a go upolowaliśmy.
- Smacznego. - Uśmiechnęłam się do psa.
- Wzajemnie. - Nie wiem, czy tylko mi się wydawało, ale chyba na jego pysku pojawił się cień uśmiechu.
( Negro? Wenę coś chyba zjadło...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz