Kiedy słońce już zaczęło wychodzić zza góry było widać położone na niej miasto.To tam większość psów ze sfory chodziło na te swoje walki.Po chwili na horyzoncie zobaczyłem Despero który podpierał rannego Ignis'a.Uśmiechnąłem się sam do siebie,a potem zwróciłem się do Roxi:
-A może pójdziemy do miasta?
-Ok.-Odpowiedziała z uśmiechem.Zszliśmy bokiem z urwiska które nie było aż tak bardzo strome i poszliśmy w stronę miasta.Przy okazji kiedy mijaliśmy Despero i Ignis'a ja uśmiechnąłem się szyderczo w stronę dobermana któremu to się nie spodobało.Roxi obejrzała się za siebie i spytała:
-O co chodzi?
-Długa historia.-Odpowiedziałem tylko z niechęcią i też obejrzałem się za siebie patrząc w jaką idą stronę.Zdziwiła mnie tylko pstawa Despero...
-To co?Biegniemy?-Spytałem i nie czekając nawet na odpowiedz suczki pobiegłem w stronę miasta.Roxi od razu pobiegła za mną.Wbiegliśmy na polanę która już od wielu lat nie była koszona.Wbiegłem w wysoką trawę.Minęłoz dwadzieścia sekund aż z niej wybiegłem i ku mojemu zdziwieniu stała tam już Roxi.
Zaśmiała się,a ja po chwili też zacząłem się śmiać.
-Jak to...?
-Gdybyś był bardziej spostrzegawczy zauważyłbyś,że obok jest droga.-Powiedziała.
Przewróciłem oczami i ruszyliśmy dalej.
~~~~~~~~~~~
Kiedy byliśmy już w mieście pierwszym miejscem gdzie chciałem zaprowadzić suczkę była restouracaj Ramona.Bardzo miły człowiek lubiący psy.Kiedy byliśmy już przed drzwiami Ramon od razu nas zauważył i wyszedł z budynku.
-Raph!-Ucieszył się i poklepał mnie po głowie.-A gdzie Ignis?-Spytał rozglądając się po okolicy lecz psa nie było.Ja spuściłem łeb i podniosłem wzrok na człowieka.
(Roxi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz